Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dzieńdobry!–Dziewczynkaniespodziewaniedlakobiety
isamejsiebiezaczynaodpowitania.Nawsirobiątorzadko.Przecież
toniejakiś„pieprzonywersal”czyKomitetCentralny,gdzie
Towarzyszepoklepująsiępoplecach.–Taksobieidę...–Renatanie
patrzykobieciewoczy.
–Oj,dziecko.Zakażdymrazemtosamo–mówiłagodnie.
–Jestemzastara,żebyśmogłamnieokłamać.Zawszecimówię:
przyjdźdomnie,jakcoś.Niemusiszmówić,cosięstało,ale
posiedziszsobie,kotkówpopilnujesz.Przecieżwiesz,żemamkociaki.
Pamiętasz?–Kobietazuwagąwpatrujesięwopuszczonągłowę
dziewczynki.
–Tak,cztery.–Dziewczynkawciążniepodnosigłowy.
–Nowidzisz!–Kobietauśmiechasię.Todobrze,żemałapamięta,
boczasami,takjakinniludziewewsi,mawrażenie,żecośzjej
pamięciąjestnietak.Niezgłową,jakchcielibywioskowi,apewnie
najbardziejjejmatka,alezpamięcią.Takjakbychwilamipojawiałysię
dziury.Możetakiwiek?–Awiesz,żemacioraladadzieńbędziesię
prosić?–obwieszczanowinę.
–Naprawdę?–Renatapodnosigłowę.Jejoczyażbłyszczą
zzachwytu.Dosłowniewidać,jakwwyobraźnidzieckapojawiająsię
małeróżoweruchliweryjki.Pewniezdziesięćalbowięcejichbędzie.
–Powiemipani,paniKoziołkowa,kiedy?
–Pewnie,dziecko,żecipowiem.–Kobietamaochotępogładzić
dziewczynkępogłowie,alewie,żetomałeukrytewniej„zwierzątko”
natychmiastsięskuli.–Chodźzemną.Zobaczysz,jakGrubadziś
wygląda.
Dziewczynkawahasię.Uciekałazewsi.Tak,Koziołkowaświetnie
towyczuła.Iniechcetamterazwracać.Chociażwracałabypod
opieką.Idotejogromnejmaciory,którajużwtedy,gdywidziała
jąostatniraz,ledwosięruszała.Totakiezabawnepatrzeć,jakswój
wielkiświńskibrzuchprzekładazjednejstronynadrugą.
–Chciałamtrochędolasu...–zaczynaniepewnie.
–Wiem,żechciałaśdolasu...–Kobietajejprzerywa.–Ale