Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Uchodź!
Alejak?Igdzie?pytałniespokojnieTatarczuk.Koszowy
nawszystkichostrowachstrażpostawił,żebysięniktdoLachównie
wymknąłiniedałznać,cosiędzieje.NaBazawłukupilnująTatarzy.
Rybasięnieprzeciśnie,ptaknieprzeleci.
TosięskryjwsamejSiczy,gdziemożesz.
Znajdą.Chybatymnieschowaszmiędzybeczkamiwbazarze?
Tymójkrewniak!
Ibratarodzonegoniechowałbym.Boiszsięśmierci,tosięupij;
pijanyanipoczujesz.
Amożewlistachnicniema?
Może…
Ot,bieda!ot,bieda!rzekłTatarczuk.Niepoczuwamsię
doniczego.Jadobrymołojec,Lachomwróg.Alechoćbyinicwliście
niebyło,czortwie,coLachpowieprzedradą?Możemniezgubić.
ToserdytyLach;onnicniepowie!
Byłeśdziśuniego?
Byłem.Pomazałemmuranydziegciem;nalałemgorzałki
zpopiołemwgardło.Będziezdrów.ToserdytyLach!Mówią,
żeTatarównarznąłnaChortycy,nimgowzięli,jakświń.TyoLacha
bądźspokojny.
Ponuryodgłoskotłów,wktórebitonakoszowymmajdanie,
przerwałdalsząrozmowę.Tatarczuk,usłyszawszytenodgłos,drgnął
izerwałsięnarównenogi.Nadzwyczajnyniepokójmalowałsię
wjegotwarzyiruchach.
Bijąwezwanienaradęrzekłłowiącustamioddech.SochroniBih!
Ty,Fyłyp,niemów,oczymjaztobątugadał.SochroniBih!
TorzekłszyTatarczukchwyciłszaflikzpalanką,przechylił
goobiemarękomadoustipił,pił,jakbychciałsięnaśmierćzapić.
Chodźmy!rzekłkantarzej.
Odgłoskotłówhuczałcorazdonośniej.
Wyszli.PrzedmieścieHassan-Baszaoddzielonebyłoodmajdanu
tylkowałemopasującymkoszwłaściwyibramązwysokąbasztą,
naktórejwidaćbyłopaszczezatoczonychdział.Wśrodku
przedmieściastałdomkantarzejaichatyatamanówkramnych,naokół
zaśdośćobszernegoplacuszopy,wktórychmieściłysiękramy.Były