Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
śmiechu.Gdysięśmiała,przypominaławschodzące
słońce.Cośrozświetlałoodśrodkaisprawiało,
żeludziomzdawałosię,jakbydzieliłasięznimijakimś
sekretem.
No,czasjużnamnie.Deb,naprawdęmiprzykro,
aleniemogęcipomóc.
Spacerkiemposzłynaparking,gdzieDebrawsiadła
doswojegosalonunakółkach,aEviewskoczyła
nabłyszczącymotor.Włożyłakask,pomachała
przyjaciółcenapożegnanieijużjejniebyło.
JazdaprzezuroczeprzedmieściaLondynusprawiała
jejdużąprzyjemność.Kochałaprędkość,alesnuciesię
wąskimiuliczkamibyłorównieekscytujące.Nagle
zobaczyłaMarkaDane'a.Szedłzezwieszonągłową,
wyraźnieprzygnębiony.Jaknaswójwiekchłopiecbył
wyjątkowobłyskotliwyiinteligentny.Bardzoczęsto
pierwszyzgłaszałsiędoodpowiedzi,asłowasame
spływałyzjegoust,coczasemodbywałosiękosztem
precyzjiwypowiedzi.„Powiedztosamo,tylkotrochę
wolniej”,częstogoupominała,cieszącsięjednocześnie
zjegozapału.Jednakpozaszkołąbyłzamknięty
wsobie,anawetgburowaty.Nie,niegburowaty,
pomyślała,patrzącnaniego.Raczejnieszczęśliwy.
Zwolniłainacisnęłanaklakson.Chłopakodwróciłsię
irzuciłjejgniewnespojrzenie,zarazjednak
rozpoznał,mimożebyławkaskuigoglach,
iuśmiechnąłsię.
Witampanią,pannoWharton.
Cześć,Mark.Zdjęłakask.Miałeśpracowity
dzień.
Tak,miałemodparł,alewidzącironięwjejoczach,