Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nabiurko,przyktórympracował.Justinujął
godelikatnie,przytuliłdopoliczkaipopatrzyłnaniego
złagodnąrezygnacją.Potemodstawiłpsiaka
napodłogęiniemalsięuśmiechnął.Miałaokazję
dokładniejmusięprzyjrzeć.Miałniezbytregularne
rysyizdecydowaniezadużynos.Nawetwówczas,gdy
trzymałszczeniaka,emanowałyzniegosiłaiwładczość.
Niemiaławątpliwości,żebyłbywstanieusunąć
każdegomężczyznęwcień.Niektórymkobietomnawet
mogłobysiętopodobać,aleniejej.Niebyłwjejtypie,
ztąswojąabsolutnąpewnościąsiebie,nieustępliwością
ibrakiemzainteresowaniatym,comajądopowiedzenia
inni.Doskonalepotrafiławyobrazićsobieznimpotyczki
słowne,alenicpozatym,żadnychczułości.
–Hej!
Markprzywołałjądorzeczywistości.Spojrzała
naniegoiwtymsamymmomencieusłyszałakliknięcie.
–Mampanią!–zawołałuradowany.
–Ach,tyłotrze!–roześmiałasię.
–Aterazwystarczyprzełożyćkartędokomputera
iproszębardzo!
NaekranieukazałysiędwazdjęciaEvie.
–Aczemumisiętonieudaje?–Gdywestchnęła
zżalem,Markuśmiechnąłsiępodnosem.–Myślę,
żewiemdlaczego.Niektórzyznasmająpoprostu
talent.Robiszwspaniałezdjęcia,Mark!
–Proszę,nagrałemjenapłytę,wystarczywsadzić
jądokomputera.
–Bardzocidziękuję.
Evieniebyłazbytzadowolonazobrotusprawy.
Liczyłanato,żerozmowapotoczysięwcałkieminnym