Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
5.Byłzwykłydzień
Dzieńzapowiadałsięzupełniezwyczajnie.Mimożebył
dopieropoczątekpaździernika,odranaunosiłasię
naświeciemgłatakgęsta,żeoparękrokówdalejnicjuż
niebyłowidać.Piotrek,któryzaspałtrochęiztego
powoduledwiezdążyłprzełknąćśniadanie,biegł
doszkoły,wciągającnasiebiepodrodzewiatrówkę.
Rozglądałsię,czyczasemWojteknienadchodzi
odstronytramwaju,aleWojtkaniebyło.Tylkomały
ZakrzewskiztrzeciejAbiegłtruchcikiem,pełenobawy,
abysięniespóźnić.
NarazktośwalnąłPiotrkapięściąwplecy.Odwróciłsię
błyskawicznie.Ach,toMaciupa.
–Umieszhistę?–zapytałprzedewszystkimMaciupa.
Piotrekwzruszyłramionami.
–Umiem,pewnie,żeumiem.
–Bojęsię,żemniedziśbędziepytać–Maciupa
westchnąłciężko.Bojużtakibył,żechociażdobrzesię