Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
widelczykiemkawałeczekplackazjabłkamiipodsunąłjejdoust.
Przyjęłapoczęstunek.
–Mmm…Pycha.–Wypiłałykkawy.Wjejoczachtliłosię
pożądanie.
Wręczyłjejtalerzykzciastem.
Odstawiładelikatniefiliżankęnastoliknocny,zjadłakęsciasta
iprzytuliłasiędomęża.
–Kochamcię.
Wycisnąłpocałuneknajejpotarganychwłosach.
–Będzieszkochaćmnienadal,gdytrzebabędziewstawaćrano
wlodowatymdomuipróbowaćrozpalićogień,zanimpalce
zesztywniejązzimna,apotemjeszczeusmażyćporcjęnaleśników
zamiastdelektowaćsiępodanymdołóżkaśniadaniem?
–Zawsze–odparłacichoiwtuliłasięwmęża.
Paulniepotrafiłsobiewyobrazić,żeżyciemogłobybyćjeszcze
piękniejsze.Znówjąpocałował,szybkodopiłkawęizjadłciasto.
–Miłobyłobyspędzićtucałydzień,alemusimysięzbierać.
Boniezdążymynapociąg.
–Napociąg?Gdzieśsięwybieramy?Myślałam,żezostaniemy
wmieście,apóźniejpojedziemynadstrumień.
–Mamdlaciebieniespodziankę.–Sturlałsięzłóżka.
–Słucham?
Uśmiechnąłsięnieśmiało.
–Jeździsznanartach?
–Trochę.Dlaczegopytasz?Wybieramysięnanarty?
–Byćmoże–odparłzuśmiechemzadowolenia.
Kołapociągustukałyoszyny.Kateoglądałaprzesuwającesię
zaoknemlasyświerkoweijodłoweprzykryteczapamiśniegu.Jechali
napołudnie,alePaulniechciałzdradzićdokąd.Trzymalisięzaręce,
oparciosiebienawzajem,znieschodzącymztwarzyuśmiechem.