Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żemnietutajzabrałeś.Skądwiedziałeśotympensjonacie?
–Patrickznaczłowieka,którykiedyśtubawił.Mówił,żetodobre
miejscenanarty.Jestteżstaw,gdziemożnapojeździćnałyżwach.
–Och,jużniemogęsiędoczekać.Niemiałamnanogachłyżew
odczasupierwszegowyjazduzYakimy.Jeżdżęcałkiemnieźle.
Wnaszejdoliniebyłomnóstwostawów.–Podeszładodrzwi.
–Podobnowarunkizakwaterowaniasątudobre,choćoczywiście
niemogąrównaćsięzwczorajszymi–powiedziałtoprzepraszającym
tonem,przepuszczającKatewdrzwiach.
Weszlidoprzestronnegopomieszczenia.Odproguprzywitałich
aromatświeżegochlebaipiekącegosięmięsa.
–Dobrywieczór–rzekłakorpulentnakobietaosympatycznym
wyrazietwarzy,któraweszłaprzezdrzwiwgłębipomieszczenia.
–PaństwoAndersonowie,jaksiędomyślam.NazywamsięMary
JoConnolly.–WymieniłauściskdłonizKateiPaulem.–Gratulacje.
Słyszałam,żedopierosiępobraliście.
–Tak.MamnaimięKate,atomójmążPaul.–Rozejrzałasię
pownętrzu.Ześcianpatrzyłynaniąmyśliwskietrofea:karibu,
muflonyiłosie.Przywejściunaschodywisiałaskórazdużego
niedźwiedzia.–Ładnietu.Niemiałampojęciaoistnieniutego
miejsca.
–Niemożemyprzyjąćwieluosób,azresztąwcaletegonie
chcemy.Wolimymałegrupki.Wtedyrobisiębardziejswojsko.
–PodeszładobiurkaipodsunęłaKateksięgęmeldunkową.–Mimo
wszystkolubięprowadzićrejestrnaszychgości.–Podałajejpióro.
KatewpisałasięjakoKateEvans,apochwiliuzmysłowiłasobie
swójbłąd.
–Ojej.–Skrępowanapodniosławzrok.–Nieprzywykłamjeszcze
donowegonazwiska.–Poprawiławpis,poczymprzekazałapióro
Paulowi.
Objąłjąramieniem.