Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wyglądałjakjedenstarypolitykzpoczątkuubiegłegowieku,którego
nazwiskorozpaczliwieusiłowałemsobieprzypomnieć,alepozatym
byłczłowiekiem.Naszczęściedzieckozaczęłogłośniejpłakać
ipomoimwspółczuciuniepozostałślad.
–ToniejestZarachan.TognojekzSierocińcaPrzeklętejDziwki
Teresy.Itammusimygozwrócić–odpowiedziałem,robiąckolejny
krokwkierunkuszeleszczącejkupkinoworodkowejczułości.
Byliśmyjużbliskodziecka.Zarchnwciążstałisięnieruszał.
Schyliłemsiępoberbecia.Leżałnagipośródgazet,anabrzuchumiał
namalowanejakąśtłustączarnąsubstancjąmałekółeczko.Najednej
zulotekzauważyłemnapis:„TydzieńretrowLidlu”.Wydawało
misię,żechodziojakieśporno,aleniechciałomisiętracićczasu
nabrudnearchiwa.
–Niegnojek.OfiaradlaWznosiciela–zaoponowałZarachan.
–Co,kurwa?–niekumałPolak.
Jegogwałtownyobrótprzykułmojąuwagęipodążyłemzajego
spojrzeniem–przywejściuzaczęlizbieraćsiękanalarze.Byli
tochłopcyidziewczynyjakdęby.Toznaczyoilemamynamyśli
dębypokrytepleśnią,którepowykręcanewyrastająnaświatprzez
kratękanalizacyjną.Niektórzywyglądalibardzomłodo,innistaro
izwiędle.Większośćniemiałanasobieniczego–wogóleniczego.
Innizaśtylkobrudnestrzępy.Pomimomaskizfiltremnanowęglowym
wnozdrzauderzałmniegęstniejącyobrzydliwysmród,któremunie
dorównywałnawetodórścieków,którychresztkiwciążskapywały
znaszychspodni.Filtrchroniłprzedwirusamiibakteriami,ale
namolekułytejohydyokazałsięzacienki.Kanalarzeniebyli
identyczni.Paruznichrobiłowrażeniezdeformowanychzdziwnie
przetworzonymitkankami.Jednejkobiecieażposutkimałychpiersi
zwisałyztwarzykawałkiskóry.Innyfacetmiałpodobnienaciągnięte
brzuszysko,usianedziesiątkamiwrzodów.Opasałjekawałkamijakieś
plastikowejtaśmy,abynieplątałymusięmiędzynogami.Innych