Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
izociąganiemwziąłemodniejubranie.Materiałbyłniewiarygodnie
lekki,cienkiiprzyjemnywdotyku.Założyłemspodnie
iprzymierzyłemgórę.
Wtensposób.Pomogłami.
Byłatojakaśskomplikowanakoszulaczycoto,docholery,
tobyło.Całausianasrebrnymikwiatkami.Wyglądałajakzjakiegoś
historycznegofilmużadnychguzików,tylkosznurki,któretrzeba
razemspleśćizawiązać.Wkońcuwręczyłamiskórzanesandały.
Wyglądałemjakeunuchzpornosów.Onasamastaławwysokich
czarnychszpilkach.
Ivanaoświadczyła.
Niepytałem.
Zauważyłam.Niejestemgłupia,panieporuczniku.
Niejestem…warknąłem.
Dokończenietegozdaniawydałomisiębezcelowe.Nagle
zatęskniłemzawróżami.
Uroczystościjużdawnosięrozpoczęły.Jeśliniechcepan
przegapićnajpiękniejszegowystąpienia,powinniśmyiśćpowiedziała
pochwiliiuśmiechnęłasię.
Miałatakiepobłażliwe,niecopogardliwe,wszechwiedzące
spojrzenie.Byłoirytujące.
Przeszedłemprzezkupkębrudnychłachów,zktórychwyłowiłem
spluwęiwsadziłemsobiewspodnie.Byławięcejwartaniżmoje
nerki.ZwłaszczadlaPolaka.
***
Weszliśmyschodaminatrzeciepiętroiznaleźliśmysię
wpomieszczeniu,którejużznałem.Ogromnaprzestrzeń,doktórej
możnabyłosiędostaćzzewnątrzzdużegoheliportupoduszkowca.
Całemiejscezmieniłosięodmojejostatniejwizyty.Itogruntownie.