Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Obudziłamsięnaminutęprzedalarmembudzika.Porazpierwszy
oddawnasięuśmiechałam.Byłojużjasno.Odnalazłamwzrokiem
naścianiekwiatekzdodatkowympłatkiemipomyślałam,żetatanie
miałracji.Toniebyłbłądwdruku,tylkoznak.Przepowiednia,
żewuporządkowanymświeciemożejednakzdarzyćsięcoś
nieszablonowego.
Wtedyztejnaiwnejbłogościwyrwałmniedzwonek.Jednocześnie
mama,jakzwyklebezpukania,wparowaładopokojuikrzyknęła:
Wstawaj!
Potempomaszerowaładookna.Energicznieizhukiempodniosła
roletę,anastępnieściągnęłazemnieciepłąkołdrę.Zanimwyszła
zpokoju,rzuciłajeszczeprzezramię:
Łóżko!
Witamywrzeczywistościwymamrotałampodnosem,zła
nasiebie,żetakgłupiodałamsięomamićprzezswójwłasnysen.
Cojasobiemyślałam?
Zgodniezrozkazempościeliłamłóżko.Umyłamsię,ubrałam
wnowiuteńkiisztywnymundurekry
mo
wa
nejszkoły(dlaczego
wszystkieszkołyzinternatemmusząmiećtakkoszmarniebrzydkie
iniewygodnestroje?),apotemuczesałamwłosywwysokąkitkę.
Przelotniezerknęłamwlustro,bysięupewnić,żerabarbarjest
związanywystarczającowysoko.Był,więcodbicieposłało
minaburmuszonespojrzenie.Westchnęłam,bolustrozawszebyłodla
mniebezlitosne.Chwyciłamplecak,przerzucającgosobieprzezjedno
ramię,izeszłamnaśniadanie.Wprzedpokojustałydwiewalizki,które
spakowałyśmyzmamąjużkilkadniwcześniej.Byłyogromne.
Miałamwrażenie,żezmieściłosięwnichcałemojedotychczasowe
życie,jakbymjużmiałatunigdyniewrócić.Westchnęłamgłośno.
Żołądekskurczyłmisiędorozmiaróworzeszka,więcgdypoczułam
zapachciepłegomleka,wiedziałamjuż,żeniczegonieprzełknę.
Dzieńdobrypowiedziałammachinalnieiusiadłamnaprzeciwko
taty,którypatrzyłwswójotwarty,stojącyprzykubkuzkawąlaptop.