Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tak,bliźniacy.Sąblondynami,jaknaswójwiek
posługująsięnietypowymsłownictwem.
–Toznaczy?
–Mająbardzobogatesłownictwo,takjakbyktoś
otworzyłimgłowęiwrzuciłdoniejparęksiążek.Sądość
sympatyczniiprzyjaźni.Stracilirodziców.Odziwo,
taczwórkanastolatkówniemakrewnych,aichrodzice
zginęliwwypadkusamochodowym.Wyglądatotak,
jakbyktośplanowałtomiesiącamiichciałpopełnić
zbrodniędoskonałą,leczniedokońcamusięudało.
–Wjejoczachwidziałemwspółczucie,takjakbysama
przeztoprzechodziła.
GdytylkodojechaliśmydoszpitalawGdanu,pani
Kasiazaparkowałaautoiwysiadła,abyodebraćbliźniaki
zeszpitala.Jednakgdymiałazamykaćdrzwi,zatrzymała
sięispytałamnie,czyzniąpójdę.Pokiwałemgłową,
odpiąłempasyiwyszedłemzauta.Gdyweszliśmy
doszpitala,skierowaliśmysięnapierwszepiętro.
Wyglądałototak,jakbytujużbywała.
Weszliśmydopokojuznumeremdwadzieścia
dziewięć.Odrazuzobaczyliśmydwóchblondynów
zwalizkami.Mieliszczupłesylwetkiibylidośćprzystojni.
–PoznajcieKonrada.Jedzieciedotegosamegodomu
dzieckacoon,awięcejopowiemwamwaucie.Chodźcie
zamną.
Poszliśmyschodaminaparteridotarliśmydoauta.
Wsiedliśmyitrzasnąłemdrzwiami.
–Gdziesąkluczyki?–zapytałazezdziwieniempani
Kasia.