Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spłukiwałamzsiebiepianę,spoglądającwstronęmałego
zegarkastojącegonapółce.Zostałomidosłowniekilka
minut.Niezdążęwysuszyćwłosów,aletonic.Grunt,
żeobiadladamomentbędziegotowy,ajamogłamsię
choćtrochęodświeżyć.
Trzaskdrzwiwejściowychdotarłdomnieakuratwtedy,
gdyrozczesywałampalcamisplątanewłosy.Uwielbiałam
je,alesprawiałymisporokłopotu.Czasemłapałamsię
namyśli,żezchęciąbymjeścięła,alepotem
przypominałamsobie,żewedługAdamakobietapowinna
miećdługiewłosy.Skrzywiłamsięmimowolniei
zaplotłamwarkocz.
Doskonalezdawałamsobiesprawę,jaktowszystko
brzmiało,aleonwcaleniebyłtakizły.Napewnonietak
złyjakmójojciec.GdybynieAdam…Mogłobymniejuż
tuniebyć.Dbałomnie,więcczekanienaniegoz
obiademwposprzątanymdomuniebyłoniczym
niezwykłymczyteżproblematycznym.Taksamojak
dbanieosiebie,alenieprzesadnienielubił,gdynosiłam
makijaż.Wolałmniebezniego.Idobrze.Jarównieżnie
przepadałamzamalowaniemsię.
Kochanie?!
Jużidę!odkrzyknęłamiwciągnęłamprzezgłowę
letniąsukienkę.
Wygładziłammateriałiodwróciłamsięwstronęwyjścia
złazienki,akuratgdyAdamstanąłwdrzwiach.
Uśmiechnęłamsięnajegowidok.Lubiłamgowciemnym
policyjnymmundurze.Tenniecoróżniłsię
odpoprzedniego,aletonicdziwnego,skoroprzenieśliśmy
siędocałkieminnegomiasta.
Jegojasnozieloneoczyprzesuwałysięuważniepomoim
ciele,jakbyczegośszukały.Niemiałampojęcia,
copróbowałznaleźćwzrokiem,alenajwyraźniejtegonie
dostrzegł,bouniósłgłowęiuśmiechnąłsięz
zadowoleniem.
Odpowiedziałammujeszczeszerszymuśmiechemi