Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kurtki.Jedenzmężczyznprzejąłinicjatywęipomógłmijezesobą
związywaćispinać.Podługiejminucie,zesznurempasków,znowu
zaczęłamsięwczołgiwaćnataflę.Drobinkiszronuwzbijałysię
wpowietrzeniczymmąkazestolnicy.Gdzieśwtleusłyszałamdźwięk
syrenypogotowia.Miałamwrażenie,żelódsyczypodmoimciężarem
ostrzegawczo,alemiałamtogdzieś.Obrazrozmazywałmisięjak
pijanej,drobinkiszronuwpadałydooczu.Musiałammupomóc!
Zcałejsiłyrzuciłamkońcówkąłańcucha,alewprzeręblinikogojuż
niebyło.Co,docholery!?
Pełzałamszybciej,niebaczącnaniebezpieczeństwo.Gdy
znalazłamsięnakrawędzi,zaczęłammącićlodowatąwodęidrzećsię
wniebogłosy.Nieprzyniosłotopożądanegoskutku,Maksymilianajuż
tuniebyło.Próbowałamodgarniaćszronzlodu,takjakwycierasię
zaparowanelustro.Głosmiochrypł.Wkońcu,wodmętachciemnej
wody,dojrzałamdryfującąbiałądłoń.Ludziecałyczasdowiązywali
paski,awysokimężczyznastałnabrzegu,trzymającdrugikoniec.Też
cośdomniekrzyczał.
Maksymilian!Maksymilian!!!darłamsię,uderzającskostniałą
zzimnapięściąwlódzcałejsiły.Poczułampiekącybólwkostkach.
Przerwałamnachwilę,ciężkosapiąc.Ludzienabrzeguznowuzaczęli
nawoływać,żebymprzestałainatychmiastwracała,aleniechciałam
ichsłuchać.
Wkońcubiałasylwetkapodwodąsięporuszyła.Maksymilian
otworzyłoczy,spojrzałnamniezagubiony,poczymdotknąłlekko
rękąloduoddołu.Uśmiechnąłsięłagodnieiotworzyłusta,zktórych
wyleciałybąbelki.
Nie,nie,nie!
Nie,kurwa!Niezostawiszmnie!wrzeszczałam.Musiałam
wyglądaćjakwariatka,ratownicycośdomniekrzyczeli,alemiałam
wrażenie,jakbywszyscyznajdowalisięzaścianązeszkła.Wkońcu
napowierzchnipojawiłosiępęknięciewkształcietrójkąta.Pięści