Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ3
OLIWIA
M
czternaściedni.Pierwszejnocyspałamnaniewielkimstołku,
inęłydwatygodnie.Długie,pełnerozpaczyioczekiwania
opartaościanęwszpitalnejsali,takjaksobiewymyśliłam.Wszystkie
mięśniemniebolały,anajbardziejucierpiałaszyja,jednaknie
odstąpiłamodłóżkaMaksymiliana,mającnadzieję,żesiępoprostu
obudzi.Żezarazsięocknieipowiecośtymswoimaroganckimtonem.
Przyjdzierozczochranylekarzizalecimuodpoczynekwdomu.
Niestetytaksięniestało.
Przychodziłamkażdegodniaznadzieją,żemożedzisiaj…
Wymieniałamkwiatynaświeże,siedziałamprzyłóżkuprawiecałą
dobę,zprzerwąnadrzemkęnaniewygodnymstołku.Brałamsobie
książkę,aleniemogłamsięskupićnaanijednymzdaniu.
DoktorBorowik,pytanyostanpacjenta,rozkładałbezradnieręce
ipowtarzał:„Bezzmian”.Starałamsięzadawaćmutesamepytania
naróżnesposoby,żebyuzyskaćodpowiedź,żeMaksymilianladadzień
sięobudzi.Doktorjednakprosiłtylkoocierpliwość.
PopewnymczasiezdecydowaliśmyzMiłoszem,żelepiejbędzie,
jeżeliMaksymilianzostanieprzewiezionydodomu.JaiDominik
przeprowadziliśmysięzpowrotemdorezydencji,żebybyćnamiejscu,
kiedyotworzyoczy.Niemiałamzamiaruopuszczaćgochoćby
naminutę.Mójbratbardzokiepskoznosiłcałąsytuację.Wraz
zPiratemgodzinamiczatowałprzyłóżkuMaksymiliana,czekając
cierpliwienamomentprzebudzenia,któryuparcienienadchodził.
Mijałdzieńzadniem,wszystkiebyłydosiebiepodobne.