Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—niedostrzegalnych,powiedzmy,alenieomylnych—jegowysokość
zdawałsiędośćchętniedawaćdozrozumienia,żewsumiewrażenie
zgołaniebyłoniekorzystne.
—Aleczyniebyłomożliwościprzedstawieniajejhrabiemu
Paryża?—spytałojciec.
—Ba!niewiadomo,ztymikrólewiętaminigdyniemożna
wiedzieć—odparłpandeNorpois—najdumniejsiznich,ci,
conajbardziejumiejążądaćtego,cosięimnależy,częstonajmniejsię
troszcząosądyopinii,nawetnajsłuszniejsze,zchwilągdychodzioto,
abywynagrodzićpewneprzywiązanie.Otóżfaktemjest,żehrabia
ParyżazawszebardzołaskawieprzyjmowałoddanieSwanna,któryjest
pozatymczłowiekiemzewszechmiarinteligentnym.
—Ajakiebyłopańskiewrażenie,panieambasadorze?—spytała
matkaprzezgrzecznośćizciekawości.
Zenergiąstaregoznawcy,odbijającąodzwykłegoumiaruwjego
sposobiemówienia,pandeNorpoisodparł:
—Jaknajdodatniejsze!
I,wiedząc,żeprzyznaniesiędosilnegowrażeniasprawionego
przezkobietęstanowi.—bylegodopełnićnawesoło—bardzo
cenionąformęwdziękurozmowy,pandeNorpoisparsknąłlekkim
śmiechem,któryprzeciągnąłsięprzezkilkachwil,wilżącbłękitne
oczystaregodyplomatyiwstrząsającskrzydłajegonosa,pocętkowane
czerwonymiżyłkami.
—Jestzupełnieczarująca!
—GzyautornazwiskiemBergottebyłnatymobiedzie,proszę
pana?—spytałemnieśmiało,abyzatrzymaćrozmowęprzytemacie
Swannów.
—Owszem,Bergottebyłrównież—odparłpandeNorpois
skłaniającdworniegłowęwmojąstronę,jakgdyby,chcącsięokazać
uprzejmymdlaojca,przykładałwysokąwagędowszystkiego,cosię
znimłączy,nawetdopytańchłopcawmoimwieku,
nieprzyzwyczajonegodotakiejgrzecznościzestronypoważnychosób.
—Czypangozna?—dodałwlepiającwemnieowojasnespojrzenie,
któregoprzenikliwośćpodziwiałBismarck.
—Niezna,alebardzopodziwia—rzekłamatka.
—MójBoże—rzekłpandeNorpois(cozrodziłowemnie,
wprzedmiociewłasnejinteligencji,obawypoważniejszeniżte,które