Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
WKiNiepaNOraMiczNYM
–Myślę,żenie.Jeszczesięniezdecydowałam,
alechybategoniezarekomenduję.Niewiem,czyto
maszansę.
–Amy?
–Comy?
–Mamyszansę?
Tararoześmiałasiękrótkoiponownieodkaszlnęła.
–Szansęnaco?
Przewróciłsięnaplecy,ręcezałożyłzagłowę.
–Wyobraźsobie,ktośbudujenarazcałemiasto
wszczerympolu,toprzecieżświetnaperspektywa.
Wszystkomożeszsobiezgóryzaplanować,zgrać.
Tubędziesupermarket,tutajksięgarnia,tamdamy
aptekę,tupolicję,aobokstrażpożarną.Ulicesą
prosteiszerokie,wszystkojestjasneiczyste.Zero
improwizacji.Niemamiejscanabłędy,pomyłki,
wypadki.Mniejwięcejtakwyobrażamsobieraj.
–Wydajemisię,żewtychczasachnawschodzie
niemielisupermarketów.Alepozatymtak.Zjed-
nymzastrzeżeniem.Niewiem,jakwniebie,ale
założęsię,żetu,naZiemi,taichdoskonałośćnie
trwaładługo.Prędzejczypóźniejprzychodzichaos.
Możepotrzebujemykrętychuliczek?Żebyśmymie-
ligdziezabłądzić.Kiedybyłammała,bardzosięba-
łam,żesięzgubię.Zostanęsamaispotkamniecoś
strasznego.Niewiedziałam,codokładnie,alebyło
toohydne,straszneibolesne.Całąnocmusiałam
miećzapalonąlampkę,apodłóżkoniezajrzałabym
zażadneskarby.
Podsunąłsięwyżejiotoczyłjąramieniem.
18