Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doniego.Przerażonynieszczęśnikpadłprzedemnąnakolana,wciąż
mówiącdomniepłaczliwymtonem.Zapewnebłagałolitość,bomiał
rodzinę,żonę,dzieci,psa,kota,świnkęmorską,domnakredyt…
Wsumiebyłomigonawetżal,bobyłBoguduchawinną
przypadkowąofiarą,alemusiałemgowykorzystaćdoucieczki.
Rozbierajsię!powtórzyłem,wskazująclufąnajego
kombinezon.
Gdywreszciezrozumiał,ocomichodzi,pospieszniewykonał
polecenie.
Dziękipowiedziałemzuśmiechem,biorącubranie.Ateraz
miłobyłociępoznaćidziękujęzawspółpracę,alemuszęciępobić
donieprzytomności.Zrobiętodlatwojegodobra,byniktsięnie
przyczepił,żemipomogłeś.Zgadzaszsię?
Mężczyznauśmiechnąłsięwodpowiedzinamójuśmiechipokiwał
twierdzącogłową,takjakjatorobiłem,zadającmupytanieigładząc
jegopoliczekprzyjacielsko.
Naiwniak!
Zrobiłempotężnyzamachiwalnąłemgokolbąpistoletuwskroń.
Malarzupadłpodmojestopypozbawionyświadomości.Wystarczył
jedencios.Jedenprecyzyjnycios…
Skądwiedziałem,jakgozadać?
Popatrzyłemnabrońzdumiony.
Żebyniktsięnieczepiał,dołożyłemrobotnikowijeszczekilka
uderzeńwtwarz,rozwalającmunos.Niechciałem,byspotkały
gonieprzyjemności,aprzecieżbyłemwKorei,krajubezlitosnymdla
zdrajców.Tenczłowiekniezasłużyłnato,byzatakiegogouznali.
Pospieszniezrzuciłemszpitalnąkoszulęiwłożyłemkombinezon.
Dokieszenischowałemrzeczyznalezioneprzyżołnierzu,anagłowę
nałożyłemkapturigoglemalarskie.Potempozbierałemdowiadra
rozrzuconepopodłodzeakcesoriaizabrałemjezesobą.Tak