Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przygotowanyruszyłemwstronęwind.Wsiadłemdopierwszej,która
nadjechała.Przyciskiopatrzonoznaczkamizkoreańskiegoalfabetu.
Niemiałempojęcia,któryznichoznaczałparter.Wybrałemnajniższą
kondygnację,aleprzyciskpozostałmartwy.Nacisnąłemkolejne,
teodwyższychpięter.Dopierozatrzecimrazemzadziałało.
Najwyraźniejabydostaćsiędogarażu,trzebabyłodysponować
kartamidostępu.Ponieważichniemiałem,musiałemzdaćsięnaślepy
los.
Podrodzewindazatrzymywałasiękilkakrotnie.Wsiadalidoniej
gościeodwiedzającyleczącychsięwszpitalupacjentów,atakże
personelmedyczny.
Błogosławiłemstrój,którymiałemnasobie.Bezniegobyłbym
spalony.Tuwszyscywyglądalipodobnie,tensamodcieńskóry,kolor
włosówiukładoczu,różniłyichtylkowiekipłeć.Nawetskromne
strojenieodznaczałysięniczymszczególnymwszystkieutrzymane
wbieli,czerniiszarościach.Przytychludziach,jakoopalonyciemny
blondynojasnychoczach,stanowiłemewenement,unikatrodem
zpokazówdziwadeł.Kapturigogleskrywałymojątwarzinietutejsze
rysy,alejednejrzeczyskradzionyubiórniebyłwstaniezasłonić
mojegowzrostu.GórowałemnadKoreańczykami,aimojasylwetka
różniłasięznaczącoodichsmukłychiraczejwątłychciał.Dobrze,
żeudawałemrobotnika,przynajmniejrozbudowanemięśniedałosię
jakośwytłumaczyć,aleitakdostrzegłemciekawskiespojrzenia,
zwłaszczazestronyobecnychwwindziekobiet.
Chciałemjaknajszybciejopuścićtomiejsce,ucieciprzemyśleć
naspokojnie,cozrobićdalej.Możezczasem,gdypobędęsamnasam
wdogodnychwarunkach,przypomnęsobie,cosięstałoijak
tutrafiłem,aprzedewszystkimkimjestem…
Windazatrzymałasięnaparterze.Wszyscyzaczęliwysiadać,
ruszyłemichśladem.
Wolność.Byłacorazbliżej.