Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Narazodzywasięgłośnik:milkniemyiwsłuchujemysię
wprzemówieniegenerała,apotemwoświadczeniespikeraokarze
śmiercizanieprzestrzeganiegodzinymilicyjnej.Wtejponurejciszy
rozlegasięokrzykAdama:
–OBoże,dośćtegotrucia!Niechjużrozstrzeliwują,aleniechtyle
nienudzą!
Białołeka,13grudnia
Fot.AleksanderJałosiński
TeresaLubkiewicz-Urbanowicz
Mojestaruszki,osiemdziesięcioletniamama
idziewięćdziesięcioletniateściowanicnierozumieją.Jateżnie.Stan
wojenny?
–Ktonasnapadł?–pytamama.
Teściowawiewięcej.PrzeżyławPetersburgurewolucję,wiele
wojeniwie,żewszystkiezawszezaczynałysięnagle.
–Amyniemamysucharów–drepczebezradniepokuchni–aja
zawszemówiłam,żetrzebamiećwdomuzapasmydła,mąki,alenikt
mnieniesłuchał…
Teściowazapaliłagazpodkuchenką.Będzierobiłasucharyzresztek
chleba„wduchówce”,boteściowatakjakimywszyscypochodzi
zWilna,gdzieniebyłożadnychpiecykówtylko„duchówki”.
–Comamusiaztymisucharami?!–krzyczyRysiek.–Cotojest?!
–Wystarczychoćnaparędni–mówimamusia.
„Mamusia”toteżwileńskie.Unasbyłytamtylko„mamusie”,anie