Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NataszaOrsaRW2010
WświecieJonasza
Wciążwpatrującsięwemnie,przekręciłkluczykwstacyjce,powolipuścił
sprzęgłoidodałgazu.Ruszył.Przezdługąchwilęjechaliśmywmilczeniu.Jonaszco
jakiśczasmierzyłmnieuważnymspojrzeniem.
–Tobyłmójstylżycia,zanimciępoznałem.Przecieżotymwiedziałaś–powie-
działnaglezupełniespokojnymtonem.–Lubiłemto.Itonaprawdęuzależnia.Wkrę-
ciłemsięnacałego.Potempoznałemciebieiopróczadrenalinyzapragnąłemczegoś
więcej.Topierwszemidałaś;szkoda,żetegodrugiegojużnie.
–Układbyłjasnyodsamegopoczątku–powiedziałam,przełykającłzy.
–Zaufałaśmi,dałaśsiępoprowadzićwstronęlekkiejperwersji.Wmojąstronę.
–Nibysięuśmiechał,alewyraztwarzmiałnieodgadniony.–Myślałem,żetocoś
znaczy.Liczyłemnawięcej.Doskonaleotymwiedziałaś,ajednakzabawiłaśsię
moimkosztem.Dlategojadziśzabawiłemsiętwoim.
–Awięctobyłazemsta?
–Nietylko.Jużcimówiłem,żetolubiłem,aterazzamierzampowrócićdodaw-
nychzwyczajów.Tomniekręci–rzekłstanowczo.–Niepłacz–dodałłagodniej.–
Nigdymnieniekochałaś,więcniemogłemcięzranić.Dlaczegopłaczesz?
Caładygotałamwśrodku.Cozapopieprzonyfacet!Najpierwmnieupokarza,
apotemrozmawiatak,jakgdybynicsięniestało.Niczegotakbardzoniepragnęłam,
jakobudzićsięidojśćdowniosku,żetobyłtylkosen.
Milczałamprzezresztędrogi.
–Żegnaj,Moniko–powiedział,gdywysiadałamzsamochodu.
–Żegnaj,Jonaszu.
Spojrzałammuwoczy.Wpatrywałsięwemnieprzeraźliwiesmutnymwzro-
kiem.Zatrzasnęłamdrzwiodautaiwbiegłamdobramy.Wjechałamwindąnagórę
irozdygotanymirękaminajpierwpróbowałamznaleźćklucze,apotemumieścićten
właściwywzamku.Rozebrałamsięiwzięłamszybkiprysznic,jakbymchciałazmyć
zsiebiewydarzeniategodnia.Osłabionapłaczeminadmiarememocji,położyłamsię
6