Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dotegopotrzebnebyłyjejspokójiwyciszenie.Presja
zestronyDawida,którycoruszsugerowałwyprowadzkę
zPoznania,tylkorozpraszała.Wrezultaciezamiast
przemyślećplandziałania,Ninapoświęcałaznacznie
więcejenergiinahamowaniecierpkichkomentarzypod
adresempartnera,którecisnęłysięjejnausta.Wiedziała,
żemiałdobreintencje.Pomimotonadmiartroski
zaczynałprzytłaczać.Rozpaczliwiepotrzebowała
odniejuciec.
Właśniedlatego,choćdowizytyzostałajejponad
godzina,postanowiłaniewracaćdodomu.Wolała
przespacerowaćsięwkierunkuoddalonegooniespełna
kilometrkampusuuniwersyteckiego.Choćbytylkopoto,
bywniewielkiejkafejcekupićsobiekawę,boranoDawid
uparłsię,żepowinnaiśćdolekarzanaczczo.Nawypadek
gdybyzleconoodrazubadania.„Jakbytomiało
jakiekolwiekznaczenie”,pomyślałazirytowana.Odkąd
skończyłastudiairozpoczęłapracę,wjejkrwiobiegu
komórkikrwikrążyłypoorganizmiewrazzwartkim
strumieniemkawyiNinamiaławątpliwości,czy
jednodniowaabstynencjamożetucośzmienić.
Byoszukaćsumienie,złożyłasobiesolennąobietnicę,
żetymrazemzrezygnujezroślinnegomleczka,iruszyła
wkierunkukampusu.
Choćbyłlipiec,odniosławrażenie,żeruchnakampusie
zmalałtylkonieznacznie.Wkafejcewciążsiedzieliubrani
wegzaminacyjnąbieligranatstudenci,zewzrokiem
wbitymwekranylaptopówlubstertykartek.Również
pozabudynkiemkręciłosięsporoosób.Cinależeli
dogronaszczęściarzy,którzy,podobniejakNina,ubrani
bylinawakacyjnymluzie,wdżinsyipodkoszulki,lub
nasportowo.Budynkiuniwersyteckiezajmowałyrozległy
teren,którychwilamiprzechodziłwlas.Byłotojedno
zulubionychmiejscspragnionychświeżegopowietrza
poznaniaków.Okażdejporzerokukręciłosiętusporo