Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Potym,copowiedziałamzatymidrzwiami,chybaniemam
wyjścia.Felicjaspojrzałanamahoniowedrewno,zaktórymjeszcze
paręminuttemurzucałaobelgi.Aleniemogłampostąpićinaczej.
Wtejfirmieprzestałosięszanowaćpracowników.Kiedypieniądz
zaczynaprzejmowaćkontrolęnadludzkimumysłem,trzebauciekać.
Jauciekam.
Acozemną?Oczydziewczynyzaszkliłysię,wypełniła
jerozpacz.
Acomabyć?Felicjawydęłaintensywniepomalowanewargi.
Odkądpamiętała,kochałaczerwonykolor,krwistaczerwieńodczasów
liceumbyłajejznakiemrozpoznawczym.Typracujesztunadal.
Tylkoniedajsobąpomiatać.Nikomu!rzuciłanaodchodnym
iskierowałasięwstronęwyjścia.
Zazdroszczępaniodwagi…
SłowadziewczynyzawisłygdzieśzaplecamiFelicji.Odwagaczy
abynapewnotobyłaodwaga?Jejsiostranazwałabytoraczej
nieodpowiedzialnąbrawurą,amamadziecinadą.Copowiedziałaby
babciaMichalina?
Felicjanachwilęsięzamyśliła.Ciekawe,dlaczegoprzyszłajej
namyślrodzina...
Zmocnobijącymzemocjisercemzeszłapostromychschodach
zazwyczajwybieraławindę.Dziśjednakwszystkowyglądało
inaczej.Minęłaportierawciążmiałsamą,znudzonąminę.
Głębokioddechwzięładopieronadole,kiedyostrepromienie
słońcazmusiłydozmrużeniawielkich,niebieskichoczu.Stała
naśrodkuulicywcentrumRzeszowa.Życietoczyłosiętudokładnie
taksamojakwtedy,gdywchodziładowysokiegobudynku.
Samochodytaksamopędziłyjedenzadrugim,ludziebiegliprzed
siebie,wpatrzenialbowewłasnebuty,albowbliżejnieokreśloną
przestrzeń.Podrugiejstronieulicyznajdowałasięagencjareklamowa,
zktórejusługFelicjaczęstokorzystałacudowniewspółpracowałojej
sięztamtejszymigrafikami.Iteraztowszystkomiałosięskończyć.
ZesmutkiempomyślałaopanuAndrzeju,zktórymjużnie