Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tamtegodnianikomuniewolnobyłowychodzićzdomu.Niemcy
kontrolowaliulice,alechłopcybardzosiękłóciliiAbigailwyrzuciła
ichdopiwnicy.Mielitamsiedzieć,dopókisięniepogodząiniezaczną
zesobąrozmawiać.Byćmożewłaśnietouratowałożycieiim,imnie.
Westchnęłainachwilęzawiesiłagłos.Kilkunasturobotnikówszło
znaprzeciwka.Wyminęlisię,uważając,byniewpaśćdorynsztoka,
znadktóregounosiłsięprzeraźliwyfetor.Kiedyniecosięrozluźniło,
Laurapowróciładorozmowy.Siedzieliwtejpiwnicyjużtrzecią
godzinę,więczeszłamdonich,bysprawdzić,czysięniepozabijali.
Wrzeczywistościchciałam,żebysiępogodziliiwrócilinagórę.
Pochwiliusłyszałamparkująceprzeddomemciężarówki.Kazałam
chłopcomschowaćsięgłębiej,akiedyusłyszałamkrokinaschodach,
wiedziałam,żeniemożemyopuścićkryjówki.Czekaliśmy,
samochodyodjadą.Łudziłamsię,żeżołnierzenieprzyszli
donaszegomieszkania.Józefwyrywałsię,chciałbiecnagórę,ale
błagałamizaklinałamgo,bysięniewychylał.Wreszcieposłuchał,aja
odetchnęłam,czując,żetojedynemożliwerozwiązanie.
NiebyćwyjściazapewniłSzymoniwszedłdoresortu
krawieckiego,wktórymwspólniepracowali.
Wiem,żeniemogłaminaczejpostąpić,aleonitegonierozumieją.
Myślą,żegdybywtedybyliwmieszkaniu,moglibywyjaśnić,
żeAbigailjestmłodszainiepowinnijejwciągaćnalistęosób
mającychopuścićgetto.
Szulcwszedłdoniewielkiegokantorka,wktórym,odkądzabrakło
Dawida,pochylałsięnaddokumentamiksięgowymi,ikiwnął
naLaurę,bydoniegodołączyła.Dziewczynazdjęłapłaszcz
iodwiesiłagonawbitywdrzwigwóźdź.
Jeszczedziśjapostaraćsięzałatwićrobotadlachłopakiobiecał
Szulciwyjąłzszufladygrubąksięgęrachunkową.Tostanowiłoznak
dlaLaury,żenadszedłczasnapracę.
Wyszłanakorytarziprzeszładoszwalni.Kilkadziesiątkobiet
idziecisiedziałostłoczonychiciężkopracowało.Choć
wpomieszczeniuznajdowałosiękilkasięgającychsufituokien,tonie
dawałyonedostatecznejilościświatła,aprądcorazczęściej
wyłączano.Niemcyotwieralikolejnezakładyprodukcyjne,jakbynie