Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
Tanocniejestspokojna.Jestniemalcałkowiciebezsenna.
Ciągleodtwarzamwgłowiewydarzeniaostatniegodniainie
potrafięsięwyciszyć,przezcomamproblemyzesnem.Wyrzuty
sumieniazjadająmnieodśrodka,chociażwiem,żepostąpiłam
słusznie.Kiedyjednakwyobrażamsobie,żeTomekczekałnamnie,
apotemzacząłmnieszukać,cóż…mimowszystkorobimisięźle.
Okołoszóstejranopostanawiamzerwaćtenplaster.Wstaję,
apotemspędzamchwilęnadwyłączonąkomórką,zastanawiającsię,
czytoodpowiedniczas,byprzeczytaćwiadomości.Ostatecznie
wprzypływieodwagialbogłupotywłączamisprawdzam
powiadomienia.
Sercenatychmiastpodchodzimidogardła.Czterdzieścipięć
wiadomościidwadzieściaczterypołączenia.Główniezdwóch
numerówodmatkiiTomka.
Ignorujępołączenia,drżącymipalcamiwchodzącwwiadomości,
poczymzaczynamjeprzeglądać.Napoczątkuniemalzatroskane
ispanikowane,potemstopniowowkradająsięwniezniecierpliwienie,
złośćiwkońcufuria.Mojamatkawtymprzoduje.
Czyzdajeszsobiesprawę,jakiegowstydusięprzezciebie
najedliśmy?!Wiesz,jakbardzostresującebyłooznajmieniewszystkim,
żeślubuniebędzie,bopannamłodamaswojehumoryizwiałajak
tchórz?!Pamiętasz,ilenastokosztowało?!Dlaczegomitorobisz?!
Notak,oczywiście.NiedajBoże,żebykiedykolwiekchodziło
ocośinnegoniżonią.
Prawdziwewężebudząsięjednakwmoimżołądkupodczas