Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ciociaobdarzamniezatroskanymspojrzeniem,jakbydoskonale
rozumiała,przezcoprzechodzę.Możeiwie–wkońcusamadorastała
wjednymdomuzmojąmatką.Pozatymzwykształceniajest
psychologiem,choćchybanigdyniepracowaławzawodzie.
–Bobyłaśtąwolnogotującąsiężabą–odpowiada.–Rozumiesz,
prawda?
Przytakuję.Rozumiemażzadobrze.
–Jestemwrozsypce,ciociu–wyznajęniechętnie.–Mam
wgłowietotalnypieprznik.Niewiem,jaktosobiepoukładać.
–Wszystkoprzyjdziezczasem–zapewniamnie.–Dajsobie
chwilęitraktujsięulgowo,kochanie.Nicztego,cosięwydarzyło,nie
byłotwojąwiną.Jesteśwartościowaigodnaszacunkuiporadzisz
sobiezewszystkim,cozaplanujesz.Niedajsobiewmówićludziom
pokrojumojejsiostry,żejestinaczej.
Opieramłokcienabiurku,aczołonadłoniach.Boże,jakbardzo
potrzebowałamkogoś,ktostaniepomojejstronie.Nieanonimowych
ludzizinternetu,którzywcalemnienieznają.Kogoś,ktorealniemoże
mipomócimniewesprzeć.Potrzebujętegojaknigdy.
Niezamierzamjednakumniejszaćzasługmoichanonimowych
sióstrzinternetu.Gdybynieone,tażabaprawdopodobniegotowałaby
siędalej.
–Jedz.–Ciociapodsuwamikanapkizszerokimuśmiechem
naustach.–Wszystkobędziewyglądałolepiej,jakzjeszśniadanie
inapijeszsięherbaty.Potemznajdęcijakąśrobotęwpensjonacie.
Napewnochętniepomożesz?
Parskamśmiechem,gdydomniemruga.Potwierdzam,poczym
posłuszniesięgampokanapki.
***
Zanimzjem,naparterzezaczynasięruch–topierwsiwczasowicze