Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odpowiedzieć,przedstawiamistajennego,niejakiegoMarcina–nieco
odemniemłodszego,wysokiegoichudegojaktyczkachłopaka,
zktóregoustnieschodziuśmiech.Następniedowiadujęsię,żepoza
nimwstadniniepomagająjeszczedwieosoby.
–Tadeuszlubiwszystkimzajmowaćsięosobiście–mówiMarcin,
kiedypodchodzimydojednegozboksów.–Prowadziprawie
wszystkiejazdy.Niewiem,ktosiętymterazzajmie.
–Spokojnie,wszystkoustalimy–zapewniagoJanek,poczym
koncentrujesięnastojącymwboksiekoniu.
Zzachwytuażrozchylamusta.Ojejku!Końjestnieduży,
mawkłębienajwyżejmetrczterdzieści,pięknąsrokatąmaść,bujną
grzywęikrótką,mocnąszyję.Jestpiękny!
–Koniehuculskie?–pytamzentuzjazmem.–Nigdyniewidziałam
ichnażywo!
Bezwahaniagłaszczękoniapochrapach.Zwierzęparskaiwyciąga
szyję,nadstawiającsiędopieszczot.
–Tak,wszystkiewstadninietohucuły–potwierdzazamoimi
plecamiMarcin.–Todobrekonie.Przyjazne,cierpliweispokojne.
–Aleztego,cosłyszałam,niezbytnadająsiędlapoczątkujących
jeźdźców–mówięzroztargnieniem.–Sąnatyleinteligentne,żełatwo
wykorzystująbłędyniedoświadczonychludzi.
–Toprawda.–Marcinśmiejesię,byćmożeprzypominającsobie
jakąśhistorię.–AleTadeuszmadonichdobrąrękę.Sprawująsię
doskonale,gdyorganizujerajdykonne,iświetniesprawdzająsię
whipoterapii.Tonajlepszekoniepodsłońcem.
Przesuwamsiędokolejnegoboksuiwitamznastępnym
zwierzęciem.Głaskanieimówieniedokażdegoznichsprawia,
żezminutynaminutęczujęsięcorazlepiej.Znikagdzieśmójponury
nastrójztegoporanka,wywołanywiadomościamiodmatkiiTomka
orazopowieścią,jakąuraczyłamMariannę,azamiasttegorobięsię
corazweselsza.Koniezawszetaknamniedziałały.