Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wnaszychszeregach–wyznałaMaria.
–Pierwszyrazsłyszę,żebyprzedstawicielpolicjikalał
swojegniazdo–zauważyłazuznaniemkobieta,
aHermanpoczuła,żemówiącokorupcji,zawiązujenić
porozumieniazLucynąWitberg.
–Jesttylkojednoale–zauważyłakomisarz.
–Jakie?
–Wtamtychlatachpolicjanciskupilisięwzasadzie
wyłącznienajednejwersjiśledczej.Tej,którauznawała,
żezaporwaniemdzieckastoigangToboły.Ci,którzy
przejęliteczkędotyczącąporwaniapanidziecka,nie
znaleźlialternatywnychrozwiązań.Mówiłamotympani
mężowi.
–Doczegopanizmierza?–zainteresowałasię
Witberg.
–Dotego,żegangTobołynigdywcześniejanipóźniej
nieporwałżadnegodziecka–wyjaśniłaHerman.
–Potym,cosięstało,byćmożesięopamiętali.
–Niesądzę.Toznaczy,nieotochodzi–poprawiłasię
policjantka.
–Nie?Wtakimrazieoco?
–Oto,żeporwanieniemowlęciazawszejest
obarczonedużymryzykiem–odparła,gdywwejściu
dosalonustanąłBorewicz.
–Copanisugeruje?–zaskoczonaWitbergspojrzałajej
woczy.
–Tylkoto,żeTobołabyćmożeniemiałztymnic
wspólnego.