Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wtymrokuprzyjeżdżazzagranicy?JezusMaria!
krzyknęłamioblałamsięnaszczęściejużniegorącą
kawą.
Wszystkowporządku?zapytałzatroskany,wracając
dokuchni.Byłjużprawiecałkiemgotowynawyjście
dokancelarii.Białakoszula,którąwczorajprasowałam,
zastanawiającsięwciążnadtymsamymtematem,lśniła
nanimniczymzbroja.
Nicsięniestało,poprostunaglemnieolśniło.
Toznaczy?
Toznaczy,żejużwiem.NafestiwalwSopocie
przyjeżdżawtymrokuBryanAdams.Tojużwiem,
dlaczegoredaktortaknibymimochodempytałoten
angielski.Napewnochce,żebymzrobiłaznimwywiad.
Rozumiesz?WywiadzBryanemAdamsem!Marcin!
Jawreszcieprzestanębyćanonimowądziennikarką.
Wreszciezrobięjakiśdużykroknaprzód.
Mówiłaśwcześniej,żeredakcjadbapoprostuorozwój
pracownikówidlategowysyłaniektórychznichnakurs
językowyodpowiedziałmójnarzeczony,odrobinę
gaszącmójentuzjazm.
No…nibytak…aleMarcin…jaczuję,żetojestcoś
dużego.Onipoprostuwreszciemniedocenili!
Pozatymwieszdobrzeusiadłobokmnie
zzatroskanymwyrazemtwarzy,ajapoczułamsię
niepewnie,bodomyślałamsię,cotakiegochce
powiedziećdalejżepozwolęnato,byśpojechałagdzieś
daleko,tylkowtedy,gdybędęmógłjechaćztobą.
No,aledlaciebietoprzecieżżadenproblem,prawda?
zapytałam,przełykającślinęisilącsięnauśmiech.
Marcinbyłdobry,troskliwy,kochający,chcącyprzychylić
minieba,niestetybyłteżstrasznieprzewrażliwiony