Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przyplątałasiędoniego,Bógraczywiedziećjak,iktórej
Bógraczywiedziećdlaczegoniemógłsiępozbyć;teraz
zajednymzamachemprzejrzałnagleizrozumiał
wszystko.
Towszystkoprzeztenkapelusz!szepnąłjakby
natchniony.Tylkotenprzeklętymelonikzohydną
ża​łobnąkrepąwszyst​kiemujestwi​nien!
Zacząłsięzastanawiaćiimdłużejmyślał,tymstawał
siębardziejponuryitymbardziejdziwnewydawało
musię„całezaj​ście”.
„Ale...jakieżtowgruncierzeczyzajście?próbował
samprotestować,jakbysobieniedowierzając.Czyjest
wtymwogólecopo​dob​negodozaj​ścia?”
Całarzeczpolegałanatym,żeprawiedwatygodnie
temu(niepamiętałdokładnie,alezdajesię,żedwa
tygodnie)spotkałporazpierwszynaulicy,gdzieśnarogu
PodiaczeskiejiMieszczańskiej,jakiegośpanazkrepą
nakapeluszu.Ówpanbyłtakijakwszyscyinni,niemiał
wsobienicszczególnego,przeszedłszybko,alespojrzał
naWielczaninowajakgdybyzbytuważnieiniewiadomo
dlaczegoodrazuwjakiśniezwykłysposóbzwróciłtym
nasiebieuwagę.Zresztątwarzjegowydałasię
Wielczaninowiznajoma.Zapewnegdzieśkiedyśjuż
widział.„Azresztą,iletotysięcytwarzyspotykałem
wżyciuktobytamwszystkiezapamiętał!”Uszedłszy
jakiedwieściekroków,zapomniałjakgdybyotym
spotkaniu,pomimopierwszegowrażenia,jakiegodoznał.
Ajednakwrażeniepozostałoprzezcałydzień,itodość
oryginalne,bowformiejakiejśbezprzedmiotowej,
szczególnejzłości.Iteraz,podwóchtygodniach,wszystko
toprzypomniałsobiewyraźnie:przypomniałteżsobie,
żenierozumiałwtedy,skądtazłość,nierozumiałdotego
stopnia,żeanirazunieskojarzyłinieuzależniłswojego
ówczesnegozłegohumoruzporannymspotkaniem.Ale
ówpansammusięprzypomniał,bonazajutrzznowu