Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Towiem.TylkożedzisiajjestWigilia.
–Noi?
–Zazwyczajspędzasięjąwdomu.
–Zazwyczaj–zgodziłasię.–Aleniewtymroku.
Bowtymrokubędęjąobchodzićbardzodosłownie.
Poprostuniezauważę,żejest.
Zmarszczyłnos.
–Towsumiejakjaimójpies.Niewiedziałem,
żespotkamkogoś,ktomyślipodobnie.
–Nieplanujepanrodzinnegospotkaniaprzystole
zdwunastomapotrawamiisiankiempodobrusem?
Ztańczącymiświatełkaminachoinceoraz
trzydziestokrotnymodtworzeniemkolędy
Lulajże,
Jezuniu
?–spytałaironicznie.
Pokręciłprzeczącogłową.
–Nowłaśnienie.Podobniejakpanipostanowiłemnieco
obejśćtętradycję,anawetcałkowicieinonszalancko
jąpominąć.
Antoninaodsunęłapustąfiliżankę.
–Azdradzimipandlaczego?–spytałatrochęwbrew
sobie.Wkońcuniechciaławdawaćsięwżadnedyskusje.
Facetnabrałpowietrza,apotemześwistem
jewypuścił.
–Dobrze,alepodwarunkiemżepanirównieżwyjawi
miswojepowody.
Skinęłagłowąledwozauważalnie.Niechbędzie.Chwilę
pogadają,każdepowie,comuleżynasercu,apotem
rozejdąsięwróżnestrony.
–Zacznęodtego,żeodjakiegośczasuniespecjalnie
odczuwamduchaświąt,anawetniedokońcawiem,
comiałobysiępodtymokreśleniemskrywać–wyjaśnił.
–Zapewnearomatpierników,masamakowa,która
zawszezostajemiędzyzębami,duszeniekapusty
zgrzybamiorazzapachchoinki,podwarunkiem
oczywiście,żeniejestsztuczna–podsunęłamuochoczo.
–Tak,tochybadobradefinicja.–Niemógłsięzniąnie
zgodzić.–Muszęjednocześniewyznać,żeodpewnego