Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chłopakskinąłgłowąiuścisnąłwyciągniętądoniego
dłoń.Oddawnauważałsiebiezaprawiedorosłego
mężczyznę.Terazjednakmiałochotęprzypaśćdotaty
ibłagaćgo,żebyichtuniezostawiał,żebyzabrałich
zesobą.Niechciałrozstawaćsięznimnatakdługo.
Piszciedomniemaile,azajakieśdwatygodniemoże
udanamsiępołączyćnawideokonferencji.Ojciec
uśmiechnąłsię,awkącikachjegooczupojawiłysięnowe
zmarszczki.Wciąguostatnichczterechtygodnisię
postarzał.BożeNarodzeniespędzimyjużrazem,
zobaczycie,szybkotozleci.Bądźciedzielniipamiętajcie,
żejesteściemoimiasamirzucił,puszczającdonichoko,
iskierowałsiędoauta.
NagleNastkawyrwałazanim.Objęłagowpasie
iwybuchnęłapłaczem.
Zróbcoś.AnkaszturchnęłaAntkałokciem
pożebrach.
Westchnąłciężko,poczympomógłojcuwyswobodzić
sięzchudychramionośmiolatkiiwziąłnaręce.
Ześciśniętymsercempatrzył,jaktataodjeżdża,
zostalisami.
Tegodniatrójkarodzeństwabyłaprzekonana,żeprzed
nimipoprostuciężkiepółroku.Wnajgorszych
koszmarachniepodejrzewalinawet,cotaknaprawdęich
czeka.
Chodźciedośrodka,bokomarylecą.Wotwartych
drzwiachstanęłaciotkaMirosława.Doniedawnaniemieli
zielonegopojęciaojejistnieniu.
Antekspojrzałnastarydom.Budynekwyglądał,jakby
żywcemwyjęligozpoprzedniegowieku.Byłniski
iszeroki,podbiałymiścianamirosłykrzewyróż,przy
każdymoknieznajdowałysięzielonedrewniane
okiennice.Zprawejstronywiłsięponimgęstybluszcz.
Możnabysięnawetspodziewać,żedachbędziekryty
strzechą,aleznajdowałasięnanimczysta,chybanowa,
czerwonablachodachówka.
AntekpostawiłNastkęnaziemiizłapałzarękę,
poczymcałątrójkąprzekroczyliprógbudynku,którymiał
staćsięichdomemnadługiczas.