Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niepowinienwypuszczaćjejzklatki!denerwowałasię
nadaldziewczyna.Wracajmydodomu,mamjużdość
spacerówitegogłupiegomiasta.
SzybkociprzeszłoodwczorajmruknąłAntek.
Ococichodzi?zmarszczyłabrwi.
Przedtatązgrywałaśtakązadowoloną…
Acomiałamzrobić?Naburmuszyćsięjakty?!Nie
widziałeś,żeojciecbyłnaskrajuzałamania?Wiesz,ile
całataaferagokosztowała?!
Bratpołożyłuszyposobie.
Nieterazmruknąłtylko,wskazującwzrokiem
Nastkę,którejzaszkliłysięoczy.
Tonietwojawina.Ankaukucnęłaprzednią.Już
citoprzecieżmówiliśmy.
Moja!Gdybynieja…Dziewczynkapociągnęła
nosem.Powinnamzniąpojechać,toniemusielibyście
siętuprzeprowadzać.
Pamiętaj,nigdysięnierozdzielimyzapewniła
starszasiostra.
NigdypowtórzyłAntek.
Inikomucięnieoddamy.AtoAnkazatoczyłaręką
krągwpowietrzutojesttylkochwilowe.Możenawet
będziemysiętudobrzebawić.Ajakznowuspotkam
kurę,totakkopnęwzadek,żenauczysięlatać.
Nastkauśmiechnęłasięprzezłzy.
Ijeszczezarobimykupępieniędzynatakim
ewolucyjnymcudziedodałAntek.
Wracajmy,zobaczymy,codziśnaobiadzaserwują
namnaszecioteczki.Ankaścisnęładłońsiostry,wzięła
podramiębrataipociągnęłaichwstronęichnowego
domu.PochwilijednakniecoodsunęłasięodAntka
przecieżniebyliwtakzażyłychstosunkach,żeby
publicznieprzyznawaćsiędołączącychichwięzówkrwi.
Niebylitumilewidziani.Niktnicimniepowiedział,nikt
niepogoniłzwidłami,alegdywracaliprzezmiasto,wciąż