Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Głuchygrzmotrozległsiępodkopytamikonia.
Wiosnaidzieilódjużpękaćzaczyna–pomyślałchłopak.Próbował
zmusićwierzchowcadowejściadalejnalód,aletensięopierał,więc
Ruazrezygnował.Nauczyłsięmuufać.Zwierzęwcześniejniż
człowiekwietrzyniebezpieczeństwo,aonjużwiedział,gdzieznajduje
sięosada,doktórejmusiwrócić.Patrzył,jakdziewczynałapie
zaswojekoromysłoibiegniewgóręścieżki.
Wrócępociebie–obiecałjejwduchuiodjechałdoswoich.
*
Wiszniagnałacotchu.Ledwieżywadopadłachałupy.Stanęła
wproguiażskuliłasiępodwieczniegniewnymwzrokiemStarego.
Tymrazembyłojeszczegorzej,bognanastrachemwpadłazimpetem
dochaty,zamiastwsunąćsiędoniejpocichu.Choćbałasiętego
wściekłegopsanajbardziejchybanaświecie,odważyłasiępierwsza
odezwać:
–Obcegowidziałam…
Cisza.
Unichnigdynierozbrzmiewałyzabawy,chichotypokątach,bajania
przyogniu.SłychaćbyłotylkowiecznierozjuszonygłosStarego.
Terazteżgniewgościsnąłzagardło.
Tawywłokaośmieliłasięcośdoniegomówić!Podniósłsięzpnia
stojącegokołoognia,złapałprzyczepionydodrewnianejrączki
rzemień,którympoganiasięwołypodczasorkiiwysmagaćnimmożna
któregośzdomowników.ŚmignąłnimWisznięprzezplecy.Skuliła
się,alenieuciekławkąt,pochlipującjakinnekobiety.Odmieniec!
WidaćjednakcórkaMokoszy!TaświadomośćrozwścieczyłaStarego,
bochoćnikomu,nawetprzedsobą,nigdybysiędotegonieprzyznał,
todurneplotkioWiszniijejmatcepotrafiłygorozjuszyć
ijednocześniewzbudzićobawę.Dlategosmagnąłjątylkoraz.
Tamendanadalstałapośrodkuchałupy.Wlepiławniegoprzerażone
ślepiaimamlałaswoje:
–Obcegowidziałam…
TegobyłoStaremuzawiele.Czatysąodrobienialarma,nieona!
Kobietypochowałysiępokątach.Huśtałyzalęknioneiprzestraszone
dzieci.SynowieStaregoudawali,żesąpilniezajęciswojąpracą,ale
uchonadstawialiiokiemzerkali,boszykowałasięchryja!Wisznia
durnabyłainiepotrafiłazachowaćsięjakbaba.
Starypuściłwruchbiczysko.Okładałjąrównoidokładnierazprzy