Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mimożebyłodośćwcześnie,kwietniowesłońceprzyjemniejuż
grzało.Dziewczynkaprzystanęłanachwilęnachodniku,
byzzamkniętymioczamiwystawićbuzięwstronęsłonecznych
promieni.Podsunęłaniecowyżejbiałączapkę,wcałościfutrzaną,
zdwomazabawnymiwarkoczykami,którezwisałyponiżejuszu.
Rozsunęłazamekzielonejparki,żebytwarzotoczyłorześkie,ale
przyjemnepowietrze.Kochaławiosnęilubiłasięniąnapawać
wkażdejsytuacji.Lekkopiegowataceraniestanowiłatuprzeszkody,
boMariaŻytkonieprzejmowałasiętakimibłahostkamijakkilka
piegównanosie.Tataodzawszejejpowtarzał,żekażdypieg
toszczęście.Uśmiechnęłasięnatęmyśliotworzyłaoczy.Wjejstronę
zmierzałajużMichalina,koleżankazeszkolnejławki.Dziewczynka
zprzerażeniemzauważyła,żeszkolnaprzyjaciółkaniesiezwiniętypod
pachąwielkikawałbrystolu.Brązowookaszatynkawkolorowej
czapcepomachaładoniejradośnie.
–Zapomniałam!–jęknęłaMarysianawidokprzyjaciółki.
–Brystolu?Dzisiajplastyka…
Marysiazmarszczyłaustawcharakterystycznydlasiebiesposób.
Robiłatakzawszewtedy,gdywmałejgłowierodziłsiępomysł
wyjściazjakichśtarapatów.Zdjęłaplecakizerknęładomałej
kieszonki,którabyławszytapowewnętrznejstronie.Wśrodku
znajdowałsięstarannieirównozłożonybanknotdziesięciozłotowy.
–Pójdziemyjeszczedopapierniaka?–spytałaMichalinę,pokazując
jejznalezionepieniądze.–Kupięsobie,boniechcęzawracaćtacie
głowy.
Lubiła,kiedytatauważał,żejestzaradna.Wiedziała,żebez
najmniejszegosłowasprzeciwudostarczyłbyjejdoszkołypotrzebne
materiały,alewtedynadalmógłbymyślećoniejjakomałymdziecku.
Aczytałaprzecież,żedojrzałośćpsychicznadzieciwcaleniemusibyć
mocnopowiązanazichwiekiem.Wiedziała,żetoprawda,bosama
czułasięowieledojrzalsza,niżwskazywałabynatodataurodzenia
wszkolnejlegitymacji.Samodzielnezałatwienieszkolnychzakupów
tozpewnościąwyraztejdojrzałości.
Michalinaochoczoprzystałanapropozycjęprzyjaciółki,poczym