Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Byćmożemojanostalgiajestnienamiejscuobecnie
żonkilijestmnóstwo,agrzyby,kiedyśluksus,
wyprzedawanenafunty.Awokadoimangostałysię
oklepane.Ależonkilgdybytylkożonkilmógłznowu
przychodzićwrazzwiosną,jadłbymtruskawkirazem
zeswoimświą​tecz​nympud​din​giem.
*
Słońcewyszłooczwartej,rzucającwyjątkowodługie
cienie.Gdyzachodziłozaelektrowniąatomową,
patrzyłemnatennależącydoProspectCottage,
do​pókicieńko​minaniedo​tknąłmo​rza.
Prądbrzę​czywzdłużdru​tów,
bywciążsma-żyćrybyifrytki.
Wza​cho​dzą​cymsłońcu
po​śródżwiru
sły​szęgłos:
„Wła​ści​cielsa​mo​choduonu​me​rach
re​je​stra​cyj​nychHXJjestpro​szony...”
Tobyłspo​kojnydzień.
Za​pa​rzy​łemswojąato​mowąkawę,
na​pra​wi​łemściany,byoprzećsiębu​rzy.
Odzie​wią​tejtrzy​dzie​ścisłońceznika
zako​ścio​łemwLydd;
lew​ko​niawy​peł​niawo​niąpo​wie​trze.
Odzie​sią​tejza​pa​lamla​tar​nię,
ja​sno​ró​żowaćmalśninabla​do​nie​bie​skiej
ścia​nie.
Po​spiesz​nieprze​wra​camstronyswejksiążki:
tozmrocz​nikpa​zik.