Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DROGADOBEREZOWA
ZKijowaprzezTułędoKazania
Roku1839,dnia11marcawedługstaregostylu,opuściłam
Kijów.Słońcerzucałopromieniezwysoka,mimotomróztrzy-
małmocnoiniebyłożadnychoznakzbliżającejsięwiosny.
Wnajdłuższąpodróżmegożyciawybrałamsięzatemsa-
niami.ZamarzniętyDnieprprzebywszypolodzie,koniezaraz
puściłysięcwałemgościńcemnaOrzeł.Razidrugispojrza-
łamzasiebie,aleKijowajużwidaćniebyło.Nicniebyłowi-
dać.WpierwszychdobachΠpodróży”opuszczałamniecała
odwaga,gdytylkospoglądałamzasiebie.Przerażałoporów-
nanienikłejcząstkidrogiprzebytejzogromemprzestrzenido
pokonania.Aleczłowiekdowszystkiegosięprzyzwyczaja.Po
tygodniupodróżwydawałamisiętaknaturalnajakwszystkie
codzienneczynności.Nicjużnieczułamanibólu,aniżalu,
wstrętu,czybodajzniecierpliwienia.
Ciągłydźwiękdzwonkapocztowegouczepionegousań
iwstrząsytychżezapadającychsięwdoły,jamy,zaspy,ska-
czącychnatwardymśniegu,początkowoporuszaływszyst-
kienerwy.Zczasemjednaksprawiły,żezapadłamwrodzaj
sennegoletargu,zktóregowyrywałymnietylkopostoje.Po
tojedynie,abybólgłowyiwszystkichpoobijanychczłonków
przypominałnachwilę,żetowszystkodziejesięnaprawdę.
Niebyłojednakczasu,abysięnadsobąlitować.Bojużprzeni-
kliwydzwonekpocztowywzywałdodalszejjazdy,więcsanie
leciałyprzedsiebiebezopamiętania,towpadając,towyska-
kującześnieżnychprzepaści,corazdalej,dalejidalej...Dzień
podawałnocy,anocdniowiowotętnieniedzwonka.
Nieumiemspaćwdrodze,toteżpierwszedobypodróży
wydawałymisięnieznośne.Wreszcie,skrajniewyczerpana,
(9)