Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jestem.Zawszesumienniewszystkowykonuję.Proszę!Nie,jabłagam
pana!Niechmniepanniezwalnia!PodbiegłdoJackaiwgeście
rozpaczyschwyciłgozadłoń.
WarkotZochyprzybrałnasile.Odsłoniłazęby,takjakbychciała
ostrzecmężczyznę,jeszczejedenkrok,arzucisięmudogardła.
PanieMalinowski!Jacekwyszarpnąłdłońichwyciłzaobrożę
Zochy,odciągającdotyłu.Copanwyprawia?Przecieżjaniechcę
panazwolnić!Chcę,abyzająłsiępansynem.Należysiępanuwolny
dzieńnaopiekę.
Alejakto?Majstermówił,żeżadnychdniwolnychbraćniemożna
anizwolnienia.Przecieżkontraktdużymusimyzrealizować.
Spokojnie.Bezpanajednegokontraktsięniezawali.Ajaktrzeba
będzie,toijaprzytaśmiestanę.Dzieckoważniejsze.
Paniedyrektorze!Zpanatozłotyczłowiek!Pochmurne
spojrzeniemężczyznyprzeczyłojegosłowom,alebyćmożetakąjuż
miałnaturę.Możeskrzywdzonyprzezlos,niepotrafiłokazywać
prawdziwychuczuć,przywdziewającmaskęwrogości.
Jużdobrze,dobrze,panieMalinowski!Przekażęosobiście
kierownikowizmiany,żedziśmapanwolne.Ijutrotakżeproszęzająć
sięsynem.Oczywiścietednibędąpłatnedodałszybko,jakby
rozumiejącobawypracownika.
Cotobyłzaczłowiek?zapytałam,gdyodeszliśmynatyle
daleko,żeMalinowski,nadalstojącyprzeddomemipatrzącywślad
zanami,niemógłjużnasusłyszeć.
ProwadzonyprzezJackapiescałyczasodwracałsięwstronę
mężczyznyiwarczałostrzegawczo.
Cicho,ZochaskarciłJacek.Malinowskitonaszpakowacz
zwróciłsiędomnie.Mówiłemci,żezatrudniliśmyostatniokilkoro
ludzipoprzejściach.JednymznichjestwłaśnieMalinowski.
Tosamotnyojciec.Spędziłparęlatwwięzieniu,aterazstarasię
wrócićdonormalności.Dziękipracyunasimieszkaniusocjalnemu
mógłzabraćdzieciakazdomudzieckaistworzyćmuwmiarę
normalnąrodzinę.
Nowidzę,żenaprawdędyrektorzciebiepełnągębą.Ijak
przejmujeszsięinnymi.Tylkopogratulować!PopatrzyłamnaJacka
zpodziwem.Jestemzciebiedumna!
Towłaściwiebyłtwójpomysłspróbowałumniejszyćswoje
zasługi.
Mój?zdziwiłamsię.
Notak.Wkońcutotyprosiłaś,abyznaleźćpracęikąt