Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozumiem...Aterazpodziwiapaninaprawdęładny
przedmiot.
Anisięobejrzałam,aŁysiejącyjużwyciągałspocone
łapyizszybkościąkaralucha,czylibłyskawicznie,
chwyciłwazęiodwróciłdogórydnem.Nie
zauważyłamjednakuniegożadnejpodejrzanejreakcji.
Nic,poprostuoglądałsobiewazę.
Niewidzipannicnadzwyczajnego?spytałam
pochwiliostrożnie.
Nie.Poprostudobrzewykonanareplika,nicpoza
tym.NiewnosinicnowegoanioEponie,aniosobie
samej,czyliwazieczytamurnie.Odstawiłwazę
namiejsceiwilgotnąchusteczkązacząłosuszaćtym
razemdolnąwargę.Anaczymzdaniempanimiałaby
polegaćjejnadzwyczajność?
No...chociażbynatym,żekiedyjejdotknęłam,
wydałamisiędziwnienagrzana.
Patrzyłammuprostowoczy,zastanawiającsię
wduchu,czymojechwilowezałamanienerwowejest
oczywiste,czyteżjakimścudemudajemisięjeukryć.
Aniesądzipani...Łysiejącynachyliłsię,
wdzierającsięwtensposóbjeszczegłębiejwmoją
PrzestrzeńPrywatną.Jegospiczastynospraktycznie
siedziałjużwrozcięciuwmojegotopu....żebyło
tociepłowydzielaneprzezpanią,przezpaniwspaniałe
ciało?
Prawiesięślinił.Omatko...
Chybamapanracjęzamruczałam.Łysiejący
wyraźniewstrzymałoddechiznówoblizałwargi.
Ajadokończyłamszeptem:Byćmożemamstan
podgorączkowy.Zpowodutejprzewlekłejinfekcji,nie
mogęsięjejpozbyć.Drożdżaki.Wtymupalenapewno
jesttobardzozaraźliwe...
Pełnysukces.Łysiejącybłyskawiczniewycofałsię
zmojejPrzestrzeniPrywatnej.Kiedyja,uśmiechającsię
zalotnie,przysunęłamsiędoniegobliżej,szybkocofnął