Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przywitaćsięipokazaćci,żecosięodwlecze,tonieuciecze.
Teostatniesłowapowiedział,robiącgłupiąminę.Próbowałudawać
starszegopana.Moimzdaniemnieudolnie,aleJaninazachichotała.
Przeznaczenianieoszukaszdodała.
Czylisięznaleźliścierzuciłemgłupio.
Mówiłamcipowiedziała,głaszczącczuleKonradapotwarzy
toznajomyznajomego.Niemieliśmydaleko.
Światjestmałymruknąłchłopak.
Apotemzaczęlisięprzymniecałować.Wiedziałem,żenierobią
tegodlatego,żebymicośudowodnić.Niebyłowtymzłośliwości.
Poprostuzachowywalisięjakdwojemłodychludzi,którzydopiero
odniedawnarazeminiemogąodsiebieoderwaćrąkiust.
Przeprosiłemichnamoment.Poszedłemdotoalety,akiedywróciłem,
jużichniebyło.Naszczęście,chociażitakmiałemzepsutyhumor
dokońcaimprezy.
Niewiemdlaczego,aletowspomnieniezawszewywołujewemnie
złość.UśmiechniętatwarzKonrada,jegorękabłądzącawokolicachjej
piersi,jejzakochanywzrok,pocałunek,towszystkodoprowadzamnie
doszału.Aniepowinno.Niechodziliśmyprzecieżwtedyzesobą.
Cowięcej,niezdążyłemsięnawetwniejjeszczezakochać.Nie
miałemżadnegopowodu,żebybyćzazdrosny.Niemogęmiećdoniej
otopretensji.
Ajednakmam.
Poraztrzecispotkaliśmysięjużpowakacjach,napoczątkuroku
akademickiego.ToJaninadomniezadzwoniła.Zapytała,czy
chciałbympójśćnakawęalbopiwo.Zgodziłemsięodrazu.
Popierwszedlatego,żezaskoczyłmniejejtelefoniprzyjąłem
propozycjęodruchowo.Podrugie,liczyłemnato,żeznowupotrzebuje
korepetycji,ajabędęmiałokazjęzarobićparęgroszy.Aleonajuż
wtedyrzuciłaSGH,oczymniewiedziałem.
SpotkaliśmysięnaskrzyżowaniuNowegoŚwiatuiAlei
Jerozolimskich,przyEmpiku,naktóregoelewacjioddziesiąteklat
dumniewidniejenapis,żecałynaródbudujeswojąstolicę.Nielicząc