Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Towszystkowidaćnatymzdjęciu,nanaszychuśmiechniętych
twarzach.
Renatawstała.Podeszładoregału.Zdjęłatęfotografięipogłaskała
palcemtwarzJaniny.Potempowoli,ostrożnie,jakbysiębała,
żejezrzuciizniszczy,odłożyłazdjęcienamiejsce.Kiedyodwróciła
siędomnie,niewydawałasięjużzdenerwowana,tylkospokojna
iopanowana.Przynajmniejnatyle,nailetomożliwewtych
okolicznościach.
–Zrobięciherbaty–powiedziała.
–Nietrzeba.
–Trzeba–mruknęła.–Nawetniewiesz,jakstraszniewyglądasz.
Niechciałemsiękłócić,pozatymczułem,żemarację.Zniknął
strach,żezarazsięzałamię.Pojawiłosięzatoprzeraźliweotępienie.
Jeszczegłębszeniżto,zktórymsięzmagałemprzezcałydzień.
Opadłemnafotel,głowąuderzyłemooparcie.Trwałemwtejpozycji,
wpatrzonywsufit.
Renatawróciłapokilkuminutach.Przyniosłaherbatęikanapki.
Usiadłanaprzeciwkoitakdługosięwemniewpatrywała,żewreszcie
uległem,sięgnąłempokubekiupiłemkilkałyków.Niezamierzałem
jednakjeść,bochlebzamieniłbysięwmoimżołądkuwkamień
izaległwmoimcielenawieki.
–Dziecijużwiedzą?–zapytała.
Pokręciłemprzeczącogłową.
–Jejrodzice?
Wykonałemtensamgest.
–Twoirodzice?
Identycznaodpowiedź.
–Ktokolwiekopróczciebieimnie?
–Nie.
Potrzebowałachwili,żebyprzetrawićmojąodpowiedź.Poraz
kolejnyobciągnęłasukienkę.Byłazdenerwowana.