Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ikiwnąłnaPetra,żebyprowadził.
PodczasdrogiPetropowiedział,żewieczorem
wydawałomusię,żesłyszyjakieśdziwnedźwięki:
szuranie,pochrapywanie,trzaskłamanychłodyg,ale
pomyślał,żemożejakiśpieswszedłwpolekukurydzy.
Nobocomogłotamwejść?Piesalbokoza.Innych
zwierzątnawyspieniebyło.Możejeszczekróliki
imyszy.Kiedyśżyłynawyspieszakale,aleodlatjuż
ichniesłychać.Byłozatodużoptaków,aleptaknie
robiłbytylehałasu.
Poleprzedstawiałosobąokropnywidok.Jeszcze
gorszy,niżwydałosiętoPetrowirano.Tomaspatrzył
równieprzerażony.Zacząłprzechadzaćsięmiędzy
pogniecionymiroślinami,podnosićkolby,przyglądać
sięim,sprawdzać,najakiejwysokościzostały
połamanełodygi.
Tomusiałobyćjakieśzwierzęstwierdziłpochwili.
Wyglądaminarobotędzika.
AlenawyspieniemadzikówodparłPetr.
króliki,alekrólikibytegoniezrobiły.
KrólikiniezgodziłsięTomas.Tomusiałobyćcoś
większego,chybajednakdzik.
AlenawyspieniemadzikówpowtórzyłPetr.
No,aleco,jakniedzik?
Niewiem.Możeczłowiek.
Pocholeręczłowiekmaniszczyćpolekukurydzy?
zastanowiłsięTomas,chociażpolatachpracy
wpolicjiwiedział,żeczasamiczłowiekmożewiele,
żegorszyjestniżdzik.
Maszjakichśwrogów?zapytał.
Petrzamyśliłsię.Niesądził,żebyktośspecjalnie
gonienawidził,uważał,żewszyscy,możeoprócz