Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Opowiadaniebezkońca
Teraz,kiedysięwszystkozaczyna,jestdrugawnocy,
najciemniejszazewszystkichgodzin.Tutajnaoceanie,
pomiędzyAfrykąiAmerykąPołudniową,czarna
imroźna,jakbynigdyniebyłosłońca.Niemawiatru,
więcniemazapachów,agdybynawetbyły,brakuje
kogoś,ktobyjewyczuł.Nadwudziestymrównoleżniku
otejporzerzadkocokolwiekprzepływa,pewnie
dlategoDżongalubituspaćijakkażdywielorybprzed
snembujasięwgłębiwodypionowo,ogonemdodna.
Ogromny,szarybalon.Jakwszystkiewieloryby,jest
zawszewpółśnie–odpoczywatylkojednąpołową
mózgu,drugączuwa,słyszyiczuje.Dżonga(tak
gonazwijmy,conamszkodzi)maprzedsobądużo
takichprzystanków,wielemildoMemphis,gdzie
czekajątłuste,szaresamice.
Dżongapływasam,niepotrzebujestada,jakkażdy
takisamotnik,jestporanionyprzezkałamarnice,
awiszącmiędzydnemipowierzchnią,śnipewnie
okoralowcachibłyszczącychławicach.Jakdobrze,
żewgłębioceanusątakienisze,gdziemożna
bezpieczniezawisnąćnacałeczterdzieścidwieminuty.
Minęłoichsporo,odkądDżongawprowadziłswoje
czterdziestotonoweciałowstanuśpienia.Kałamarnice
teżśpią,możenawettublisko,alenieatakują
wiszącychwielorybów.Terazjestcichyrozejm,jak
zawsze,kiedyzanikagranicamiędzyniebemiwodą,
aoceanjestzamkniętyprzedświatłemksiężyca.
Niemalodowcówinigdyniebyło.
AwWarszawiejestterazgodzinadziewiątarano
ijesieńtakupalnajakśrodeklata,czegonaszczęście
nieczujesięwsamochodachzklimatyzacją,więc
możnaspokojnie...Nie,spokojnieniemożnaniczego
robićanioniczymmyśleć,takprzynajmniejwygląda