Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gorąca.Szybkoodwróciłwzrok,przyokazjizahaczając
nimozegarwiszącynaścianie.Minęłaszesnasta,ato
oznaczało,żewkońcumógłzamknąćsklepipobiec
naspotkaniezkumplami.Spojrzałnasiedzącąprzed
biurkiemblondynkę.Założyłanogęnanogę,eksponując
ichdługośćiopaleniznę,ipobieżnieprzeglądałapodane
katalogi.Możemapanijeszczejakieśpytania?
Narazienie.Potrząsnęłagłową.Uderzyłastosem
folderówokolana,abyuformowaćjewrównystosik
ipodniosłasięzkrzesła.Ale…mógłbymipandać
wizytówkę…nawypadekgdybymjakieśmiała.
Hmmm,tak.StropionyPedroomiótłspojrzeniem
blatbiurka.Naturalnieniemiałwłasnychwizytówek,
boiskąd?Rozpocząłpracęzaledwiesiedemdnitemu,
azakolejnytydzieńpewniezakończykarieręwsklepie
zoknami.Niepewnymspojrzeniemobrzuciłplikmałych
karteczekipieczątkę,naktórejwidniałtelefonsklepu.
Obawiamsię,że…zacząłmówić,sięgającpobloczek,
aledziewczynapowstrzymałagogestem.
Wolałabymprywatnynumer.Nawypadek,gdybym
dzwoniłapogodzinachotwarciasklepualbo…widzipan,
jeślisięzdecydujękupićtutajoknodosypialniiwybiorę
konkretnymodel,trzebabędzieprzyjechaćitowszystko
pomierzyć,boja…Beztroskowzruszyłaramionami
izatrzepotałarzęsami.KącikiustPedrauniosłysię
wtriumfalnymuśmiechu.Namyślowymiarach
blondynki,tfu,oknawsypialniblondynki,poczułradosne
podekscytowanie.Jegorękasamapowędrowała
wkierunkubloczku,anastępniewypisałaciągcyfr.
Świetnie!Blondynkawyraźniesięucieszyła,
zaciskającpalcenapodanymkarteluszku.Dziękuję!
Niemazaco.Pedrobłysnąłzębamiwuśmiechu.