Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Alkoholwypitypoprzedniegodniazamaskowałgłód,który
te​razode​zwałsięzezdwo​jonąsiłą.
NiemogęsięprzenieśćdopokojupanaJózefa...
przynajmniejniedopóty,dopókiontujestodparła
Nikola,patrzącnastojącąnapółcezksiążkamiurnę
zna​pi​sem„Jó​zefLew”.
Jużniedługo.Pogrzebpojutrzeodrzekł.Zjesz
śnia​da​nie?
Nie,dzięki.Kawamiwy​star​czy.
Lewspojrzałnaniąpełnymtroskiwzrokiem.Otworzył
usta,alenicniepowiedział.Westchnąłinalałsobie
go​rą​cejher​baty.
Kiedyprzy​jadątwoibra​cia?za​py​tała.
Adammadzisiajsamolot.Pewniebędzie
tuwie​czo​rem.
Adamtotenwoj​skowy,tak?
Odwróciłagłowęwkierunkupoduszki,byukryć,
żeocieraso​biespły​wa​jącąpopo​liczkułzę.
TakodparłLew,siadajączpełnymtalerzem
kanapeknaprzeciwkoniej,nadrugiejsofie.Niejestzbyt
towarzyski.Toraczejtypmilczka,więcniebierztego
dosiebie,jeżeliniebędziechciałztobągadać.Nie
widziałemgoodpogrzebumamy,alewyobrażamsobie,
żenatychwszystkichmisjach,naktóresięzapisuje
zuporemmaniaka,nieźledostajewkość,iterazmajuż
cał​kiemzje​chanąpsy​chikę.
Ni​kolaza​częłasięśmiać.
Ococho​dzi?za​py​tałza​sko​czonyjejre​ak​cjąRo​bert.
Mówisz,żetwójbratjestmilczkiemzezjechaną
psy​chiką.Tofak​tycz​niebę​dziedlamniezu​pełnano​wość.
Rozumiem,żetoprzytykdomnie,żenibyjateżtaki
jestem...alewierzmi,japrzyAdamiejestemmistrzem