Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Alkoholwypitypoprzedniegodniazamaskowałgłód,który
terazodezwałsięzezdwojonąsiłą.
–NiemogęsięprzenieśćdopokojupanaJózefa...
przynajmniejniedopóty,dopókiontujest–odparła
Nikola,patrzącnastojącąnapółcezksiążkamiurnę
znapisem„JózefLew”.
–Jużniedługo.Pogrzebpojutrze–odrzekł.–Zjesz
śniadanie?
–Nie,dzięki.Kawamiwystarczy.
Lewspojrzałnaniąpełnymtroskiwzrokiem.Otworzył
usta,alenicniepowiedział.Westchnąłinalałsobie
gorącejherbaty.
–Kiedyprzyjadątwoibracia?–zapytała.
–Adammadzisiajsamolot.Pewniebędzie
tuwieczorem.
–Adamtotenwojskowy,tak?
Odwróciłagłowęwkierunkupoduszki,byukryć,
żeocierasobiespływającąpopoliczkułzę.
–Tak–odparłLew,siadajączpełnymtalerzem
kanapeknaprzeciwkoniej,nadrugiejsofie.–Niejestzbyt
towarzyski.Toraczejtypmilczka,więcniebierztego
dosiebie,jeżeliniebędziechciałztobągadać.Nie
widziałemgoodpogrzebumamy,alewyobrażamsobie,
żenatychwszystkichmisjach,naktóresięzapisuje
zuporemmaniaka,nieźledostajewkość,iterazmajuż
całkiemzjechanąpsychikę.
Nikolazaczęłasięśmiać.
–Ocochodzi?–zapytałzaskoczonyjejreakcjąRobert.
–Mówisz,żetwójbratjestmilczkiemzezjechaną
psychiką.Tofaktyczniebędziedlamniezupełnanowość.
–Rozumiem,żetoprzytykdomnie,żenibyjateżtaki
jestem...alewierzmi,japrzyAdamiejestemmistrzem