Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
Vivien
Jestzapiętnaścieczwartanadranem.Niemogęspać.
Wychodzęzciepłegołóżkaiidędołazienki,abywziąć
prysznic.Czuję,jakchłodnawodastudzimojeciało.
Znowumiałamjakieśkoszmary.Ostatnimiczasycierpię
nabezsenność.
Terazmartwięsiętylkoojedno:jakpotocząsięlosy
mojejprzyjaźnizClaire.Przyjaźnimysięodprzedszkola.
Niemogęuwierzyć,żechcetozaprzepaścićtylko
dlatego,żeparęrazyrozmawiałamzAronem.Nawetnie
wiem,comamrobić,bojeślijakimścudemsięznią
pogodzę,toniemampewności,czytegochcę.Niebędę
jużpotrafiłajejzaufać.Niewiem,czyktóregośdnianie
przyjdzieiniepowie,żeniepodobajejsiętoczytamto,
nawetmnienieuprzedzając.
Wtejszkoleuczymysięjużdwalata,aonaanirazunie
powiedziała,żektośsięjejpodoba.Widziałamparęrazy,
jakzkimśflirtowałaprzedszkołą,aleniebyłotochyba
nicnatylepoważnego,żebytokontynuowała.Niechce
uwierzyć,żenaprawdęnieinteresujemnieAronMcLain.
Wychodzęspodprysznicaiwkładamstrójsportowy.Jest
jużwidno,więcpójdępobiegać.Wrócęprzedszóstą,więc
spokojniezdążęprzygotowaćsiędoszkoły.Niemyślałam,
żebieganieotejporzenaprawdęmisięspodoba.Zwykle
biegamwieczorem,aleoddzisiajtosięzmieni.
Widzę,jakpromieniesłonecznepróbująprzedostaćsię