Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pakujęsięwjakieśkłopoty.Mamciędość.Lepiej
mipowiedz,kiedywracajątwoirodzice.
–Pewnietakgdzieśodrugiejwnocy.
–Aktórajestgodzina?
–Podziewiętnastej.
–Tocojamamrobić?
–Możemywziąćwspólnyprysznicalbokąpiel,zależy,
copreferujesz,apotempójdziemydołóżka.
–Dobryżart,ataknaserio?
Podchodzidomniebliżejiłapiemniezabiodra,
przyciągającdosiebie.
–Pójdziemydołóżkaodrazu–mówiprzysamymmoim
uchu.
Przechodząmnieciarki.
–Podobamcisię–stwierdzam,nacoodsuwasięode
mnie.
–Skądtenpomysł?
–Nasiłępróbujeszmnietuzatrzymać.–Patrzę
naniegoporazpierwszypewnymsiebiewzrokiem.
Wybijamgotymzrytmu.
–Kochanie,gdybyśmisiępodobała,odrazubymcię
przeleciał.Ajednakcośmniepowstrzymuje.
Wiem,żekłamie,coniezmieniafaktu,żejestmitrochę
głupio.Wjegooczachwidzębłysk.
„Jeden–zerodlamnie,mała”.
Chciałam,żebysięodczepił,atylkopogorszyłam
sprawę,utwierdzającsięwtym,żetozemnąjestcośnie
tak.Nietożechcę,abymnieprzeleciał,ale…Boże,
oczymjamyślę?!Tomusibyćzmęczenie.
–Pewniesięzastanawiasz,cojestztobąnietak,żenie
chcęcięprzelecieć.Wystarczy,żektośwamcośpowie,
aodrazutraciciepewnośćsiebie.
Odwracasięischodzinadół.
–Gdzieidziesz?
–Cośzjeść.