Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Czujęsilnądłońnaramieniu.
Onie,wchodzimytamrazem,czytocisiępodoba,
czynie.
Trzymającmniezarękę,otwieradrzwi.
Nagleto,coprzedchwiląmówiłdyrektor,nieliczysię,
bowszystkieparyoczuskierowanenanas.Wyłapuję
gdzieśClaire,którazerkanamnie,jakbyzobaczyła
ducha.Częśćludzipatrzynanaszniedowierzaniem,
audziewczynwidzępodejrzliwośćpołączonązdziwnym
grymasemnatwarzy,cośjakbyzłość,którachyba
skierowanajestwmojąstronę.Niewiem,czemubudzi
totakiezamieszanie,domomentu,wktórymchłopak
zdejmujeokulary.Momentalniepuszczamjegorękę.
Przezchwilęintensywniemisięprzygląda.Robimisię
gorąco,ponieważuświadamiamsobie,żeznamgonawet
ja,przynajmniejzwidzenia.
ToAronMcLain.
Okurwa.
Nieróbciezamieszania,tylkousiądźcienaswoich
miejscach.Dyrektorszkołykontynuujeswójwywód
natematbezpieczeństwawszkole.
Robimy,cokaże,ajaniemogęogarnąćtego,coprzed
chwiląsięwydarzyło.Zadarłamzkimś,zkimnie
powinnam.
CzytyprzedchwilątrzymałaśsięzaręcezAronem?
Umówiliściesięczyco?mówiClairezpretensją.
Nie,nocoty.Samabyłamzdziwiona,żenaniego
wpadłam.
Tocotonibymiałobyć?Przecieżwidziałam
nawłasneoczy…
Potemciwyjaśnię,okej?
Muszęnaraziewyluzowaćipoczekać,mójpulssię
uspokoi.Swojądrogą,nierozumiemtejreakcji
organizmu.Tomusiałbyćstres.
Dlaczegonamnieniezaczekałaś?pytamClaire
pochwili.
Jakto?
Nowysłałamciwiadomość…