Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jeszczechwilkę!Jestemtylkopańskimredaktorem
iniechcęsięwtrącaćdopańskichplanów,ale…
Rankinsięroześmiał.Byłzdolnymilubianym
dziennikarzem.
Przykromi,panieredaktorze,leczniemamchwili
dostracenia.Mógłbymniektośuprzedzić.Gleason
z„Heralda”byłrazemzemnąusirFryderyka
iniewątpliwieprzyjdziemutasamamyśldogłowy.Więc
jeżelipanredaktorpozwoli…
Redaktorwzruszyłramionami.
Dobrze,niechpanidzie.Niechsiępanśpieszy,
iniechpananieopuszczatennagłyprzypływenergii.
Niechpanwracajaknajszybciej.
Dobrze,panieredaktorzezgodziłsiędziennikarz
alemuszęwstąpićnaobiad.
Janigdyniejadamobiadumruknąłczarujący
zwierzchnik.
GdyBillRankinwychodziłpośpieszniezredakcji,jego
koledzywracaliwłaśniezpopołudniowychzajęćiredakcja
nabierałażycia.
CzarnyjaknocEgbertprzeciąłdrogęBillowiioddalił
sięmajestatycznie.
Dziennikarzzatrzymałsięnaulicy.Był
niezdecydowany,czyjechać,czyteżiśćdoKirka.Nie
byłodaleko,leczmógłprzyjśćzapóźno;przypuśćmy,
żepowiedząmu,żeFryderykprzebierasiędoobiadu,
aprzecieżwytwornyAngliknieprzerwietegopoważnego
zajęcia,abyprzyjąćdziennikarza.Nie,musisięznim
widzieć,nimsłynnydetektywzaczniezakładaćspinki