Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Walkiriaoniepasującymdosylwetkiimieniuujęłamnie
podramię,delikatnie,alestanowczo,niemiałamszansy
sięwyrwać.Zresztąniezamierzałam,bonagleopuściły
mniesiły.Wgabinecieopadłamnakrzesłonaprzeciwko
biurkaizagapiłamsięwokno.Walkiriazajęła
strategicznąpozycjęprzydrzwiach,afacetzbrzuszkiem
podru​giejstro​niebiurka.
Aterazproszępowiedzieć,copaniądonas
spro​wa​dzaza​gaił.
Niewiedziałam,jaktozrobić,żebypopierwszym
zda​niuniewpaśćwfu​rięalbonieza​laćsięłzami.
NazywamsięFrankaKrukzaczęłam.Komendant
kiwnąłgłową,jakbytegoniewiedział.Moimmężembył
Mar​cinKruk.Roktemu...
Jednakniedałamrady.Łzypociekłymipotwarzy.
Facetwręczyłmipudełkochusteczek,zupełniejakbyśmy
byliwjakimśamerykańskimfilmie.Otarłamoczy,
wcią​gnę​łampo​wie​trze.
Państwozajmowalisięsprawąwypadkudrogowego
mo​jegomęża.
Kiedytobyło?
Roktemuwtrąciłaprzydrzwiachwalkiria.
Dzie​sią​tegopaź​dzier​nika.
Wszy​scy.Wszystko.Wie​dzą!
Ko​men​dantpo​ru​szyłmyszkąiekranjegokom​pu​terasię
rozświetlił.Postukałwklawisze.Wykorzystałamtenczas
nakilkagłę​bo​kichwde​chów.
Takpowiedziałwkońcu.Czygdybypowiedział
„nie”,Marcinbyożył?Więccopaniądonas
spro​wa​dza?
Niewiem,codoprowadziłomniewtymmomencie
doszału.Czyfakt,żeporazdrugipowtórzył