Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dodała.
Niemajążadnychdowodów.
Nie?zapytała,obracającsiędoniego.Tomoże
wytłumaczyszmi,jakktośotworzyłoknodachowe
odzewnątrz,wszedłdośrodka,zabrałdziecko,apotem
wyszedłizamknąłtooknozasobą?Iniezostawiłżadnych
śladów?
Niewiemy,czyniemaśladów.
Wiemydoskonalezaoponowała,próbujączaciągnąć
siępapierosem.Odsunęłagoizwściekłościąspojrzała
namigająceczerwoneświatełko.Gdybywdomubyły
jakiekolwiekślady,dochodzeniowcyniebraliby
Szlezyngierównacelownik.
Porywaczmógłmiećrękawiczki.
Brawo,Zordonodparła.Mógłteżmiećczepek,
maskęikombinezon,żebyniezostawiaćśladów
osmologicznychczybiologicznych.Abrakśladów
traseologicznychwskazujenato,żeunosiłsię
nadeskolotce.
Oryńskirozejrzałsięipodrapałpogłowie.
Zczymśmusimypójśćdosąduzauważył.
Zczymśtak.Alenarazieniewiem,cobytomogło
być.KażdysędzianatychmiastwlepiSzlezyngierom
najwyższąkarę.
Bezdowodów?
Dowódsięznajdzie.Wpostaciciała.
Tryskaszoptymizmem,jakzawsze.
Mówiętylko,jakjest.Zwłokimajątodosiebie,żesię
odnajdują.
Wsiedlidoikspiątki,Kordianznówzająłmiejsce
zakierownicą.Przypuszczał,żetojużostatniaokazja
dopoprowadzeniatejbestiiJoannaniechybnieuzna,
żeniemaprzeciwwskazań,byzasiadłazasterami.
Westchnąłgłęboko,żałując,żedałsięwtowciągnąć.
WprawdziemiłobyłoznówpracowaćzChyłkąnad
wspólnąsprawą,alewedlewszelkiego
prawdopodobieństwamielibronićdwójkiwyjątkowych
zwyrodnialców.
Jednotrzebaimprzyznaćpowiedział,wbijając